COMA – 2010 – Symfonicznie

COMA - 2010 - Symfonicznie

1. Intro
2. Wola Istnienia
3. Pierwsze Wyjście z Mroku
4. Ostrość na Nieskończoność
5. Trujące Rośliny
6. Transfuzja
7. System
8. Pasażer
9. Świadkowie Schyłku Czasu Królestwa Wiecznych Chłopców
10. Zamęt
11. Spadam
12. Leszek Żukowski
13. Sto Tysięcy Jednakowych Miast

Rok wydania: 2010
Wydawca: Mystic


Ten album ma jedną zasadniczą wadę i od niej właśnie chciałbym zacząć jego recenzowanie. „Symfonicznie” nie zawiera niestety pełnego zapisu koncertu, jaki Coma dała w czerwcu 2009 roku na gdańskim Targu Węglowym. Boli zwłaszcza brak orkiestrowej wersji „Ekharta”… Cóż, może kiedyś doczekamy się jakiejś dwupłytowej, limitowanej, kolekcjonerskiej, luksusowej – czy jak ją tam jeszcze zwał – edycji.

Generalnie dziwna sprawa z tym wydawnictwem, którego pierwotnie… w ogóle miało nie być. O ile mnie pamięć nie myli, muzycy Comy zarzekali się w wywiadach, że koncert z Orkiestrą Symfoników Gdańskich pozostanie jednorazowym wydarzeniem i zespół nie zamierza wydawać jego zapisu w żadnej formie. Może grupa zwyczajnie, po ludzku obawiała się efektów eksperymentowania z muzyką klasyczną? Wszak parę zasłużonych kapel zarówno polskich, jak i zagranicznych poległo we współpracy z orkiestrami na całej linii (nazwy tym razem pominę milczeniem…) Pierwszym wyłomem z tych deklaracji było umieszczenie fragmentów gdańskiego koncertu jako dodatków na DVD „Coma Live”. Okazało się, że symfoniczne kawałki wypadły więcej niż obiecująco, wytwórnia nie zamierzała pewnie rezygnować z takiego „złotego jajka” i oto na sklepowe półki trafiło niedawno drugie koncertowe wydawnictwo Comy w 2010 roku…

Przerabianie stricte rockowych kompozycji na symfoniczne wersje to jak stąpanie po kruchym lodzie. Łatwo utonąć w odmętach banału, nabzdyczenia, patosu i przerostu formy nad treścią. Comie na szczęście – ukłony również dla autora aranżacji – udało się przejść na drugi brzeg suchą stopą. Czterdziestoosobowa orkiestra nie przeszkadza, nie gra gdzieś obok zespołu, lecz nadaje dobrze znanym utworom nową jakość, nie stępiając – co istotne – ich rockowego pazura. Ba, taka „Wola istnienia” – pozbawiona elektronicznego plumkania, ozdobiona orkiestrowymi partiami – dopiero teraz nabrała prawdziwej mocy! „Ostrość na nieskończoność” – palce lizać… „Pierwsze wyjście z mroku” – jak wyżej… Sięgnięcie po „Transfuzję” też wydawało się ryzykownym posunięciem, ale udało się wyjść z tego obronną ręką.

Duży plus należy się również za szatę graficzną tego wydawnictwa, utrzymaną w charakterystycznej dla Comy zółto – czarnej tonacji. Gdyby nie minus wspominany na początku tej recenzji – ocena byłaby jeszcze wyższa. A tak jest…

8/10

Robert Dłucik

PS. Jesienią Coma wybiera się na trasę akustyczną. Zapowiada się ciekawe przedsięwzięcie, mam jednak nadzieję, że kolejnym albumem w dyskografii grupy nie będzie zapis tych występów, lecz płyta z zupełnie premierowym materiałem…

Dodaj komentarz