COLLAGE – 1990 – Baśnie

COLLAGE - 1990 - Baśnie

1. Jeszcze jeden dzien
2. Ja i ty
3. Kolysanka
4. Basnie
5. Dalej, dalej
6. Stare sciezki
7. Fragmenty
8. Rozmowa

Rok wydania: 1990
Wydawca: Ars Mundi/Metal Mind


Rock progresywny śpiewany po polsku nie jest zjawiskiem powszechnym. Nie oznacza to jednak, że do tego stylu muzycznego nie pasują polskie słowa. Z powodzeniem w naszym ojczystym języku śpiewali m.in.: Quidam, ANKH, Abraxas i Collage na swoim debiutanckim albumie.

Język tekstów to nie jedyna rzecz odróżniająca „Baśnie” od reszty płyt Collage. Dominuje tu nieco inne niż na późniejszych płytach, surowe brzmienie. Na wokalu wystąpił, dodajmy że z powodzeniem, Tomasz Różycki zastąpiony na późniejszych albumach przez Roberta Amiriana. Tomek ma bardzo ciekawą, oryginalną i intrygującą barwę głosu, która doskonale pasuje do klimatu tej płyty. „Baśnie” nie są uznawane za najlepsze dzieło warszawskiej formacji i słusznie. Niesamowita płyta „Moonshine” to opus magnum zespołu, uważana dziś w pewnych kręgach za jedną z najlepszych polskich płyt. Niemniej jednak nie można zapomnieć o „Baśniach”, gdyż są dowodem wielkiego talentu tej wówczas jeszcze bardzo młodej kapeli. Płyta obfituje w ciekawe, rozbudowane i klimatyczne kompozycje. Już w pierwszym utworze „Jeszcze Jeden Dzień” nie sposób nie zwrócić uwagi na świetną gitarową pracę Mirka Gila i nietuzinkowe perkusyjne popisy Wojciecha Szadkowskiego. Nie bez powodu są dziś nazywani polskim Genesis. Wszystkie instrumenty doskonale ze sobą współgrają. W utworze „Ja i Ty” dostajemy przepiękną solówkę klawiszową Jacka Korzeniowskiego. Na płycie jest sporo pięknych melodii i chwytliwych refrenów. Utwory takie jak: „Kołysanka” czy „Baśnie” nucimy pod nosem już po pierwszym przesłuchaniu. Również solówki gitarowe na tym albumie zasługują na uznanie. Mirek Gil jest jednym z tych gitarzystów, którzy wypracowali swój własny, rozpoznawalny styl. Sam gitarzysta przyznaje, że jest wierny swojemu Collage’owemu brzmieniu, które ze znakomitym skutkiem przenosi na nowe albumy Believe. Jego styl został wypracowany już na „Baśniach”, jednak pełnym blaskiem zabłysnął nieco później. Moim zdaniem najlepszy gitarowy popis dostajemy w utworze „Fragmenty”. Ta rozbudowana i stosunkowo szybka gitarowa solówka jest prawdziwą ozdobą albumu. Płyta jest jednorodna i doskonale egzystuje jako całość. Podobne brzmienie utworów i charakterystyczny styl nie pozwalają na jakieś odstępstwa od profilu albumu jeśli chodzi o poszczególne utwory, na dodatek jest to album bardzo równy. Ciężko jest wyróżnić jeden lub dwa najlepsze numery, wszystkie bowiem trzymają świetny poziom. Skutkiem tego jest fakt, że odbiór płyty jest wręcz rewelacyjny i można śmiało powiedzieć, że jest miła dla ucha. Nie chcę tutaj powiedzieć, że album jest monotonny, bo tak absolutnie nie jest. Panom z Collage udała się sztuka nagrania jednolitej, a zarazem urozmaiconej płyty.

Debiut Collage jest płytą świeżą, nagraną z młodzieńczą werwą i z miłości do muzyki. Nie jest to jeszcze tak dojrzały album, jak ich późniejsze dzieła, ale o amatorce nie ma tutaj mowy. Brak czystego brzmienia można wybaczyć, a ja śmiało mogę powiedzieć, że właśnie za to brzmienie, wolne od sztucznej klarowności kocham „Baśnie”. Zdania na temat albumu są podzielone, niekiedy bardzo skrajne, od uwielbienia do nienawiści. Każdy jednak musi się zgodzić, że posiadanie tego albumu to rzecz obowiązkowa dla każdego fana progresywnego rocka w Polsce. Jest bez wątpienia ważną częścią historii tego cudownego gatunku muzycznego, który w tamtym okresie jeszcze raczkował w naszym kraju. Nie pozostaje nam więc nic innego jak zagubić się samemu wśród baśniowych prawd.

8,5/10

Piotr Bargieł

Dodaj komentarz