1. Life in Technicolor
2. Cemeteries Of London
3. Lost!
4. 42
5. Lovers in Japan/Reign of Life
6. Yes!
7. Viva la Vida
8. Violet Hill
9. Strawberry Swing
10. Death and All His Friends
Rok wydania: 2008
Wydawca: EMI
Na początku muszę się przyznać, iż „Viva la Vida” to dopiero mój pierwszy bliższy kontakt z twórczością tej brytyjskiej formacji. Po kilku pierwszych przesłuchaniach nic nie wskazywało, że krążek jakoś specjalnie przypadnie mi do gustu, tymczasem po kilku kolejnych płyta zaczęła do mnie trafiać. Na początku odniosłem wrażenie, że krążek jest bardzo….nudny. Monotonny, trochę bez pomysłu z fragmentami ciągnącymi się jak guma do żucia. W dalszym ciągu jest tu kilka kompozycji, które do mnie nie przemawiają („Cemeteries Of London”, wesołe popowe „Lovers in Japan/Reign of Life” czy „Strawberry Swing”), ale poza nimi jest na tym albumie grupa utworów, które mnie po prostu powalają. Pierwszym z nich jest „Lost”, z wydawałoby się monotonną partią klawiszy w tle i bardzo mocno zarysowanym rytmem. Kolejnym z moich faworytów jest przebojowe, tytułowe „Viva la Vida” z ciekawą partią smyczków i rewelacyjnym, wpadającym w ucho refrenem. „Violet Hill” to z kolei dość ciężki i mroczny utwór. Pojawiają się dość ciężkie gitarowe riffy, a uderzenia perkusji w refrenie nadają mu mocy i potęgi. To chyba najciekawszy utwór tego krążka, choć niezwykle interesująco wypada również zamykające wydawnictwo „Death and All His Friends”. Utwór zaczyna się niezwykle delikatnie i nastrojowo a kończy ciekawym motywem, w którym nieco schowany głos wokalisty słyszymy na tle mocno wyeksponowanych instrumentów klawiszowych.
Coldplay to uznana marka. Balansują na krawędzi rocka i pop, ale robią to ze smakiem i dużym wyczuciem W tym prawdopodobnie tkwi tajemnica sukcesu zespołu, którego posłuchają z przyjemnością zarówno fani pop przebojów jak i bardziej ambitnego, zmuszającego do myślenia grania. Nie mogę o sobie powiedzieć, że stałem się oddanym fanem Brytyjczyków, ale z przyjemnością sięgnę po poprzednie wydawnictwa a i kolejnych będę wyglądał z zaciekawieniem.
8/10
Piotr Michalski