1. The Hollow
2. Key Entity Extraction I: Domino the Destitute
3. The Afterman
4. Goodnight, Fair Lady
5. Mothers of Men
6. Key Entity Extraction II: Holly Wood the Cracked
7. Key Entity Extraction III: Vic the Butcher
8. Key Entity Extraction IV: Evagria the Faithful
9. Subtraction
Rok wydania: 2012
Wydawca: Universal
http://www.coheedandcambria.com
No i chyba przedobrzyli. Coheed and Cambria postanowili swoje nowe konceptualne dzieło podzielić na dwa krążki, a co za tym idzie napakowali pomiędzy regularne utwory nieco wstępniaków i kwestii mówionych, które mają słuchaczowi pomóc wczuć się w zamysł. Niestety pomiędzy typowe dla grupy porządne, ambitne i energetyczne granie wkradło się nieco dłużyzn i zapchajdziur… Może inaczej. Sanchez i spółka tym razem nie mają ręki do ballad. Efekt jest taki, że wprawdzie kolejnych utworów słucha się z przyjemnością, ale album jako całość nie porywa. Powiem więcej – muzycznie jako koncept nawet trochę nie trzyma się kupy. Zamiast spajać kolejne utwory, wspomniane przerywniki raczej wytrącają mnie z nastroju. A już trochę mnie wkurza, że nie zostały wydzielone jako osobne tracki, które można pominąć.
Jeśli odrzeć go z wprowadzeń, to po rozbudowanych „Good Apollo, I’m Burning Star IV” i bardzo gęstym „Year of the Black Rainbow”, „The Afterman: Ascension” wydaje się zawierać utwory wręcz surowe. Grupa sięga po prostsze środki ekspresji ale i stawia w większym stopniu na to co na pierwszym planie. Nacisk na melodie i gitarę rytmiczną wychodzi raz na dobre, raz na złe („Holly Wood the Cracked”). Poza tym na tak krótkim albumie proporcja słabszych utworów do tych wyjątkowych, nieco przytłacza. Wrażenie po odsłuchaniu płyty może nie jest przytłaczające, ale dalekie do entuzjazmu który towarzyszył mi w przypadku płyt poprzednich.
Arytmetycznie, trzy kawałki świetne, trzy kawałki do piachu, dwa fajne… to i tak daje nam mocną ocenę średnią. A pozostaje jeszcze ten podskórny niedosyt…
To nie jest tak, że mamy do czynienia ze słabym albumem, być może przyjdzie mi się pokajać i uderzyć w pierś kiedy pojawi się część druga i może będę w stanie dostrzec po raz kolejny geniusz Coheed and Cambria. Jak na razie nie ogarniam i mam poczucie niespełnienia… Kto wie, może taki był zamysł grupy? Jeśli odczucia podobne towarzyszą starym fanom formacji tym chętniej sięgną po drugą część „The Afterman”. Jeśli tak… To chyba było posunięcie genialne. Czas pokaże… Ten rozdział traktuję jako niedomknięty, niepełny…
6/10
Piotr Spyra