1. Bad Animal
2. Last Ride
3. Blast Of The Sun
4. Space Of Love
5. Pustki
6. Karzeł
7. W Pomorczach
8. Superstar
9. Ring o’Roses
10. The Weeping Song
11. Oceany
Rok wydania: 2019
Wydawca: Metal Mind Production
https://www.facebook.com/cochiserock/
Czy zespół Cochise wydaniem szóstej płyty w dotychczasowym dorobku,
której nadał tytuł „Exit: A Good Day To Die” powiększy grono swoich
fanów? Swoją drogą, imponująca jest konsekwencja i pracowitość muzyków.
Albumy wydają co dwa lata lub rok po roku, jak w tym przypadku, a potem
zwykle ruszają w trasy koncertowe, trwające niemal nieprzerwanie do
wydania kolejnego wydawnictwa. I tak od dziewięciu lat trwa ich filmowy
„Dzień świstaka”. W zasadzie ich pozytywistyczna praca u podstaw
szerzenia idei rock’n’rolla wśród ludu od dawna przynosi efekty, co
można sprawdzić na koncertach. W odróżnieniu do Phila Connorsa,
głównego bohatera wspomnianego filmu, Cochise nie porusza się cały czas w
tej samej rzeczywistości. Zmieniają się z płyty na płytę, każda z
dotychczas wydanych, zachowując główne założenia stylu, jest inna. Tak
samo „Exit: A Good Day To Die” różni się od pozostałych.
Pod względem aranżacyjnym płyta jest majstersztykiem. Ależ tutaj
dopieścili wszystkie utwory, dbając o każdą sekundę ich trwania. Zmiany
nastrojów czy rytmicznych metrum, ciekawe gitarowe riffy i trafione w
punkt solówki, a w tle pojawiające się od czasu do czasu zaskakujące
chórki lub… chwytające za serducho duety – takimi właśnie zasobami
doskonale posłużyli się panowie z Cochise, tworząc najdojrzalszy zestaw
piosenek jaki do tej pory zaprezentowali. Nie można zapomnieć o
tekstach, w których ich autor a zarazem wokalista grupy Paweł
Małaszyński znowu próbuje przekazać Światu treści ważne, jednocześnie
jak zwykle zadbał o ich poetyckość. Od samego początku wiadomo, że słowa
dotykać będę spraw istotnych. Jako wstęp do całości został użyty
fragment wypowiedzi Dennisa Banksa lidera Ruchu Indian Amerykańskich,
który kończy się zdaniem „dzisiaj jest dobry dzień by umrzeć”, użytego
w kontekście walki rdzennej ludności Ameryki o prawa człowieka.
Wracając do muzyki, najokazalej prezentują się dynamiczne fragmenty
płyty poczynając od „Bad Animal” i Last Ride skłaniających się ku
metalowej klasyce o „pearjamowym” zabarwieniu oraz ciężki i potężny
jakby na drugiej szali został położony Danzig wraz z Black Sabbath,
utwór „Blast Of The Sun”. Jednak najwięcej energii i przebojowości
zarazem posiada „Superstar”. Murowany przebój z płyty i koncertowy bis
(tylko kto będzie śpiewał te świetne żeńskie chórki?). Poza tym, duże
wrażenie sprawia „Space of Love” swoją zmiennością nastrojów i połamanym
w środku rytmem. W tym miejscu musi pojawić się dygresja, że perkusista
Adam Galewski na całym albumie odbębnił kawał świetnej roboty – znowu.
Środkowy fragment płyty zaskakuje, bowiem od niemal dekady czyli od
debiutu („Still Alive”) nie można było usłyszeć Pawła Małaszyńskiego
śpiewającego po Polsku. Na Exit: A Good Day To Die trafiły cztery takie
piosenki z dominującym wśród nich utworem „Pustki” . Co ciekawe ,
śpiewając w języku ojczystym głos wokalisty brzmi jakby mniej
drapieżnie, łagodniej.
I na koniec dwie wisienki czyli wyjątkowa ballada „Ring o’Roses” z
wyjątkowym duetem w finale oraz cover piosenki Nicka Cave’a „The
Wepping Song” . Z przeróbkami cudzych utworów bywa różnie. Dokonując
zmian lub nadinterpretacji można przedobrzyć. Cochise natomiast
ponownie jak w przypadku wcześniej coverowanych numerów The Doors czy
Danzig, wyszedł z tego obronną ręką nadając „The Wepping Song”
przyjemnego rockowego charakteru, dzięki temu zabrzmiał potężniej i
bardziej podniośle niż oryginał. Dodatkowo wzbogacili pierwowzór
cytatem z „Another Brick In The Wall Part 2” (Pink Floyd) puszczają tym
samym oko do słuchacza.
No i powraca pytanie: czy zespół Cochise wydaniem szóstej płyty w
dotychczasowym dorobku, której nadał tytuł „Exit: A Good Day To Die”
powiększy grono swoich fanów? Odpowiedź brzmi: oczywiście…, że tego
nie wiem, ale zrobił wiele by tak się właśnie stało.
9/10
Witold Żogała