1. 16
2. Cristal
3. Neverland
4. Tick Tack Toe
5. Beautiful Destroyers
6. Pain of God
7. Winter
8. Control
9. Storm
10. Swans
11. …and Lions
12. Secrets (Bonus track)
Rok wydania: 2018
Wydawca: MMP
https://www.facebook.com/cochiserock
Trzy lata po udanym „The Sun Also Rises For Unicorns” białostocki
Cochise powraca z nowym krążkiem! „Swans And Lions” to już piąty
rozdział, coraz ciekawszej, historii tworzonej przez zespół. Zanim
jednak o muzyce, sprawa formalna 🙂 W zespole pojawił się nowy
perkusista i jest nim niezwykle żywiołowy na scenie i stonowany poza nią
(w każdym razie takie odniosłem wrażenie) Adam „Argon” Galewski. Muszę
przyznać, że swoją grą wniósł do muzyki sporo świeżości. Poprzedni
„rytmiczny” zespołu, Czarek Mielko, to metalowiec z krwi i kości co
było słychać w jego grze, Adam jest inny, bardziej finezyjny i gra z
większym luzem, co idealnie wpasowało się w styl Cochise.
Dwanaście utworów, które tu się znalazły to kolejna porcja mrocznych
historii otoczonych dźwiękami z pogranicza rocka, grunge i metalu.
Znakomicie w płytę wprowadza energetyczny „16” – jest żywiołowy i pełen
motoryki co sprawia, że znakomicie sprawdza się na koncertach (zespól
zagrał go miedzy innymi na urodzinowym koncercie naszego portalu). Nie
jest on jednak wyznacznikiem całości, Cochisa mają do powiedzenia
znacznie więcej. Tym sposobem mamy tu gruge’owy walec w stylu Alice in
Chains z „gościnnym udziałem Kinga Diamonda” 😉 – „Cristal”, ale i
rewelacyjny, podszyty punkową energią „…and Lions” ze znakomitym
zwolnieniem, którego nie powstydziłoby się SOAD i ciekawym, wyciszonym
zakończeniem z plemiennymi okrzykami w tle. Z podobnym zabiegiem mamy do
czynienia w „Beautiful Destroyers”, z tą małą różnicą, ze tutaj
plemienne zaśpiewy wprowadzają w utwór. Intrygująco wypada rownież,
nieco odstający od reszty, „Pain of God”, w którym perkusyjny podkład
został wzbogacony elektronicznym „posmakiem”.
Cochise rosną w siłę – kolejne płyty są coraz ciekawsze i z
przyjemnością obserwuję jak zespół mozolną pracą i konsekwencją buduje
swoją pozycję. Wyborni instrumentaliści i rasowy grunge’owy wokalista to
może nie zawsze jest przepis na komercyjny sukces, ale Cochise nie dążą
do niego za wszelką cenę. Nie stosują tanich chwytów (a mają ku temu
możliwości) za co należy im się ogromny szacunek! HOWGH!
9/10
Piotr Michalski