COBAIN, KURT – 2015 – Montage of Heck: The Home Recordings

COBAIN, KURT - 2015 - Montage of Heck: The Home Recordings

1. The Yodel Song – 3:35
2. Been a Son (Early Demo) – 1:20
3. What More Can I Say – 3:08
4. 1988 Capitol Lake Jam Commercial – 1:27
5. The Happy Guitar – 2:12
6. Montage of Kurt – 2:11
7. Beans – 1:21
8. Burn the Rain – 1:16
9. Clean Up Before She Comes (Early Demo) – 2:34
10. Reverb Experiment – 2:52
11. Montage of Kurt II – 1:08
12. Rehash – 2:35
13. You Can’t Change Me / Burn My Britches / Something in the Way (Early Demo) – 4:18
14. Scoff (Early Demo) – 0:37
15. Aberdeen – 4:19
16. Bright Smile – 1:56
17. Underground Celebritism – 0:28
18. Retreat – 2:12
19. Desire – 2:27
20. And I Love Her – 2:04
21. Sea Monkeys – 0:54
22. Sappy (Early Demo) – 2:28
23. Letters to Frances – 2:04
24. Scream – 0:32
25. Francer Farmer Will Have Her Revenge on Seattle (Demo) – 4:23
26. Kurt Ambiance – 0:25
27. She Only Lies – 2:47
28. Kurt Audio Collage – 0:24
29. Poison’s Gone – 2:11
30. Rhesus Monkey – 0:43
31. Do Re Mi (Medley) – 10:10

Rok wydania: 2015
Wydawca: Universal Music


„Kasa misiu kasa” – słynne powiedzenie byłego trenera reprezentacji Polski Janusza Wójcika idealnie pasuje, aby wytłumaczyć powód wydania „Montage of Heck: The Home Recordings”, czyli domowych nagrań legendy grunge’u Kurta Cobaina. Niestety, gdy umiera wielka muzyczna ikona (nie chce używać w tym momencie określenia: „gwiazda”), a taką niewątpliwie był lider Nirvany, pojawia się dużo osób chcących zarobić trochę grosza na śmierci tejże osoby i wypuszczają takie oto albumy, których podstawowym zadaniem jest wysłupienie od najwierniejszych fanów kasy. Ostrzegam: nie dajcie się.

Ponad siedemdziesiąt minut muzyki (omawiam wersję „deluxe”; jest jeszcze podstawowa o ponad połowę krótsza), dokładnie 31 utworów. Ciężka przeprawa nas czeka. Zważywszy, że nie mamy do czynienia wyłącznie ze stricte muzycznym materiałem. Niedzielni fani Nirvany mogą już na wstępie zapoznanie z tym albumem odpuścić, bowiem dużą część stanowią rzeczy… nietypowe, eksperymentalne. Po prostu: mamy tu wszystko, co tylko udało mu się zarejestrować w domowym zaciszu.

Dobrym przykładem obie części „Montage of Kurt” – dziwna mieszanka różnych odgłosów i innych niepokojących dźwięków. W tej samej konwencji są chociażby: „1988 Capitol Lake Jam Commercial” (zabawa na dwa głosy), „Beans”, „Aberdeen” (monolog głównego bohatera), „Scream” i wiele innych. W filmie były być może potrzebne, ale na płycie są zapychaczami psującymi odbiór całości. Ponadto odnajdziemy tu rzeczy ciekawsze. Wersje demo późniejszych utworów macierzystej formacji („Frances Farmer Will Have Her Revenge On Seattle”, „Been a Son” czy „Something in the Way”), parodię jodłowania („The Yodel Song”), kower Beatlesów „And I Love Her”, który potwierdza, że dużo zawdzięcza Czwórce z Liverpoolu, albo ostatni napisany przed śmiercią „Do Re Mi”. Klasycznie brzmi także „What More Can I Say” zawierający firmowe zagranie Nirvany, czyli łączenie przesteru z delikatnością oraz wykrzyczany „Rehash” w klimacie „Bleach”. Z kolei w „The Happy Guitar” i instrumentalnym „Letters to Frances” rządzi gitara akustyczna, co przypomina o słynnym koncercie „bez prądu”. Ponadto fajnie zaczyna się „Burn the Rain” przerwane po niecałej minucie dzwoniącym telefonem. Dziwne, tak jak całość, przez którą ledwie przebrnąłem. Uff…

Nie da się ukryć, że tego albumu słucha się dosyć ciężko. Nie chodzi tu nawet o kiepską jakość (w końcu nagrywane w domowym zaciszu, jak rzecze tytuł), ale o ogólny koncept i zamysł wydania – mam z nią po prostu problem. Jak dla mnie to nieporozumienie, które co najwyżej powinno zostać dołączone do filmu dokumentalnego „Kurt Cobain: Montage of Heck”, a nie być sprzedawane osobno. Choć da się tu wyłowić kilka perełek, które po oszlifowaniu, z pewnością by zyskały. Ale tego nigdy się już nie dowiemy.

3/10

Szymon Bijak

Dodaj komentarz