1. Fiend
2. Glow
3. Watershed
4. Something Told Me
5. Dark Days
6. Alienate Me
7. One Step
8. Friend?
9. Rowboat (FLOOD cover)
10. Drove
11. Empty Jar
12. Beckoned
Rok wydania: 2002
Wydawca: Roadrunner Records
http://www.coalchamberofficial.com/
Coal Chamber to zespół ze sceny kojarzonej z kapelami zdecydowanie nu
metalowego nurtu, jakie dobre ponad 10 lat temu miał swój wielki czas.
Należeli m.in. do nich Static X, czy nawet mocniejsze grupy np.
Slipknot. Styl tego pierwszego wyraźnie jest słyszalny na trzecim
albumie Coal Chamber. Oba zespoły aktywnie pracowały w tym samym
okresie, więc trudno tu mówić, o wpływach, czy też do kogo należała
inwencja. Charakterystyczne elementy to wokale i gitary bardzo
specyficznie „rwane” i akcentowane.
Wydawnictwo „Dark Days”, bo o nim mowa zaczyna się tak specyficznie dla
Static X, że aż buzia się cieszy, (a że jestem ich fanem), zatem chętnie
i z wielki zainteresowaniem sięgnąłem po ten album.
Płyta wydana została w 2002 roku, ale przyznam się, nie miałem okazji
jej wówczas przesłuchać. Cieszę się, że do mnie trafiła, ponieważ
pobrzmiewają tu ładnie echa innych wielkich (wspomnijmy choćby Korn).
Dobre skojarzenia nie kończą się na jednym utworze. Można śmiało
powiedzieć, co pewnie nie będzie to żadną nowością, że Coal Chamber to
muzyka dla fanów właśnie wspomnianych zespołów.
Dark Days to wydawnictwo bardzo dojrzałe, z ogromną ilością melodii,
riffów nu metalowych i dużą dawką „kopa”. To także kopalnia pomysłów dla
muzyków, którzy szukają inspiracji. I być może trudno wynieść stąd coś
unikalnego, bowiem do nurtu należało sporo dobrych kapel, ale zważywszy
że minęło kilkanaście lat od wydania płyty, w dalszym ciągu może się
podobać… więc warto się w nią zagłębić.
Płyty się fajnie słucha, a niejaki Pan Ross Hogarth zrobił jako inżynier
miksu bardzo solidną robotę, czym ułatwił przyjemność w jej
przesłuchaniu zarówno mi, jak i mam nadzieje wielkiej ilości fanów
takiego grania.
Coal Chamber reaktywowali się w 2011 roku i chętnie będę śledził ich działalność, do czego i was namawiam – bo warto.
7/10
Artur Kisarewski