1. Silver Ending 05:30
2. Share Your Energy 03:48
3. Kingdom of Sand 03:47
4. Pull The Brake 04:35
5. Seen It All Before 06:40
6. Your Desire 05:41
7. Voyager 9 08:37
8. Simplicity…Huh… 03:44
9. Before Your Eyes 05:41
10. Violet Eye 05:05
11. Into the Unknown 04:55
12. Heroes 04:30
Rok wydania: 2012
Wydawca: RoastingHouse Records
http://www.cloudscape.se/
Na następcę pamiętnego „Global Drama” Szwedzi kazali nam czekać aż cztery lata – to jak na razie najdłuższa przerwa między ich kolejnymi wydawnictwami. W tym czasie Cloudscape przeszedł szereg istotnych zmian; począwszy od wydawcy, a kończąc na składzie zespołu. Zapewne obie kwestie miały wpływ na odległy termin premiery czwartego krążka oraz jego zawartość. Tak czy inaczej, świeży materiał progmetalowców ze Szwecji jest już dostępny. Teraz pora na konfrontację, opinię, a z tym akurat mam pewien problem – „New Era” wywołuje ambiwalentne odczucia.
Tytuł zwiastuje jakby nowy rozdział w karierze zespołu i w pewnym sensie jest to prawda. Z poprzedniego składu zostali jedynie wokalista Michael Andersson oraz gitarzysta Patrik Svärd. Panowie zaprosili do współpracy nowych muzyków, a to rodzi inny, nowy Cloudscape. Trzeba dodać, że po takiej trzebieży personalnej ciężko się pozbierać i niewielu jest takich, którzy po podobnych przejściach, potrafią wyjść z tego cało. Cloudscape zdołał się podnieść, ale niedawne przeciwności losu odcisnęły swoje piętno na nowym materiale. Niech jednak nikomu nie przyjdzie do głowy, ze zespół poniósł porażkę – o tym nie ma mowy!
Od pierwszych dźwięków wiadomo, z kim mamy do czynienia. Charakterystyczny styl został zachowany, choć pojawiły się wyraźne innowacje. Panowie chyba zapragnęli czegoś więcej i coś mi się wydaję, że trochę się w tym pogubili. Nowy album jest mniej spójny, zawiera kilka mniej trafionych fragmentów. Co istotne, jest on bardziej nowoczesny, agresywny. Zespół prawdopodobnie pozazdrościł innym (szczególnie panu LaBrie) drapieżnych wokali i wykorzystał podobne akcenty. Te jednak pełnią rolę skromnego dodatku, co słychać przy okazji „Share Your Energy”, gdzie gościnnie zaryczał nie kto inny jak Peter Wildoer. Ponadto na płycie dostajemy najostrzejszy kawałek w karierze Szwedów, a mowa o „Your Desire”. Inną nowinką może być „Voyager 9”. Gitarowy motyw przewodni jakby żywcem wyjęty z płyt Joe Satriani’ego. Wypada to mało oryginalnie, ale słucha się z przyjemnością.
Powyższe rozważania chyba wieją pesymizmem, to teraz trochę więcej optymizmu, czyli atuty. Pierwszy z nich to okładka – ta od dłuższego czasu widniała na oficjalnej stronie zespołu odpowiednio podsycając atmosferę. Tak na marginesie, Cloudscape od strony graficznej nigdy nie skalał się marnym obrazkiem (przeciwieństwo Tank). Również muzycznie znajdziemy sporo momentów godnych uwagi i nie jest ich wcale tak mało. Szczególną uwagę skupiają na sobie charakterystyczne dla Cloudscape, melodyjne refreny, które nawet w przypadku mniej lukrowanych utworów potrafią podnieść ich poziom. Tak jest w wielu momentach „New Era”, czego najlepszym dowodem może być – wcześniej udostępniony – „Heroes”. Pojawia się również akcent w stylu etnicznego „Alagoas” tym razem reprezentowany przez „Before Your Eyes” ze specyficznym motywem wokalnym, a tuż przed nim dostajemy całkiem niczego sobie „Simplicity…Huh…” – kawałek w starym stylu. Podobnych wtrąceń jest więcej, ale mieszają się one z tonażem nowych pomysłów – są one w zdecydowanej w przewadze. Niekiedy hybrydy dwóch wcieleń przynoszą ciekawe efekty, co słychać choćby przy okazji dziarskiego „Pull The Brake”.
Na „New Era” niby wszystko gra, a z drugiej strony zapala się „czerwona lampka” Sygnalizuje, że coś tu nie jest do końca tak jak być powinno. Do płyty podchodziłem kilka razy i cieszyć może fakt, że za każdym razem było lepiej, ale do zachwytu na miarę „Global Drama” czy „Crimson Skies” nieco brakuje. Nowe oblicze zespołu jest zdecydowanie wyraźniej ukierunkowane na nowocześniejsze, cięższe granie. Nie mam nic przeciwko takim posunięciom, jednak w tym przypadku pojawia się tęsknota za dawnym Cloudscape. Co prawda obecne wcielenie tak drastycznie nie odbiega od tego wcześniejszego, ale nie do końca jest ono dla mnie przekonujące. Może płyta jeszcze musi, poczekać dojrzeć.. Zobaczymy.
7/10
Marcin Magiera