CLIFFHANGER – 2001 – Circle

CLIFFHANGER - 2001 - Circle

1. Limits (4:37)
2. Autumn (7:22)
3. November (2:56)
4. Port (Voyage Of The Soul) (7:09)
5. Gigolo (6:47)
6. Moving In Circles (5:22)
7. The Birthday Party (6:09)
8. One-Track Mind (6:40)
9. Chateau Jam (8:38)

Rok wydania: 2001
Wydawca: Musea


Burzliwa dla holenderskiego zespołu Cliffhanger druga połowa lat 90-tych zaowocowała czterema płytami studyjnymi, które cieszyły się stosunkowo przychylnym przyjęciem rynku. Mimo tego faktu, zespół postanowił zakończyć działalność. Wkrótce jednak dotarła równie zaskakująca informacja o wznowieniu działaności i planach nagrania kolejnego albumu. W tej przedziwnej atmosferze ukazała się w 2001 roku nakładem wytwórni Musea, jak okazało się do tej pory ostatnia, płyta Circle.

Mimo pokusy zrodzonej z powyższych przesłanek do zaproponowania czegoś odmiennego, zespół zdecydował się na kontynuację dotychczasowego neoprogresywnego dorobku. Płyta nie odbiega od uprzednich dokonań ani w warstwie kompozycyjnej ani instrumentalnej. Niezbyt nadmiernie rozbudowane nagrania zdominowane są przez dźwięki instrumentów klawiszowych (Dick Heijboer) oraz bardzo ciekawie prowadzoną gitarę basową (Gijs Koopman).

Na płycie można odnaleźć szereg interesujących nagrań dzidziczących klimaty gigantów progrocka, w tym Genesis, Marillion, czy nawet Yes. Sięganie do sprawdzonych wzorców odbywa się w sposób wyważony, a ich wypadkowa daje pozytywny efekt.
Wśród nagrań nie ma tych zwracających szczególną uwagę, nie ma też skrajnie nietrafionych. Ot, dość wyrównany, średniej klasy progrock, który od czasu do czasu przykuwa uwagę swoim z definicji nietuzinkowym konceptem.

Mnie najbardziej do gustu trafiły Autumn oraz Port, ale wcale nie protestowałbym przed wskazaniem innych faworytów. Płytę warto przesłuchac wielokrotnie, ale bynajmniej nie po to by odkryć ukryte w niej piękno, lecz by utrwalić bardziej charakterystyczne fragmenty i powrócić do niej w dobrej komitywie za jakiś czas.

Ta pozycja, jak i dwie inne z dyskografii zespołu, nie miała kłopotu z pozostaniem na mojej półce, pomimo powyższych wątpliwości.. Wydaje się, że od czasu do czasu warto mieć pod ręką zestaw progresywnych płyt, które jeśli nawet nie wyrastają ponad przeciętność, nie wnoszą czegoś wyjątkowego, to przynajmniej przypominają, że potencjał wśród twórców gatunku jest niemały. Do takich z pewnością zalicza się zespół Cliffhanger co udowadnia ostatnią, i nie tylko (zwracam uwagę na album Not To Be Or Not To Be), swoją płytą.

Warto, choćby dla przywołania skojarzeń.
6,5/10

Krzysiek Pękala

Dodaj komentarz