CIVIL WAR – 2013 – The Killer Angels

CIVIL WAR - 2013 - The Killer Angels

1. King Of The Sun
2. First To Fight
3. Saint Patrick’s Day
4. Rome Is Falling
5. Sons Of Avalon
6. I Will Rule The Universe
7. Lucifer’s Court
8. Brother Judas
9. My Own Worst Enemy
10. Gettysburg
11. March Across The Belts (bonus track)

Rok wydania: 2013
Wydawca: Despotz Records
https://www.facebook.com/Civilwarsweden


„Wojna domowa”… Czyżby przewrotne nawiązanie do nie tak odległych przecież wydarzeń w obozie Sabaton? Szwedzka kapela Civil War to czwórka eks-muzyków tamtej szalenie u nas popularnej grupy, wzmocniona basistą Stefanem Erikssonem i przede wszystkim wokalistą Patrikiem Johanssonem. W osobie frontmana Civil War już na starcie ma przewagę nad Sabatonem. Johansson – znany z kapeli Astral Doors – dysponuje znacznie większymi możliwościami głosowymi niż charyzmatyczny skądinąd Joakim Broden. Frontman CW hołduje klasycznej szkole Ronniego Jamesa Dio, ale świetnie odnajduje się również w typowo powermetalowej manierze.

Tytuł płyty nawiązuje do amerykańskiej wojny secesyjnej, tak nazywa się słynna powieść Michaela Shaara, poświęcona temu historycznemu wydarzeniu. Na płycie znajdziemy też kawałek „Gettysburg”, nawiązujący wprost do przełomowej bitwy owej wojny. Parę lat temu po ten sam temat sięgnął Iced Earth. O ile jednak Jankesi rozciągnęli opis walk pod Gettysburgiem do rozmiarów półgodzinnej suity, to panowie z Civil War streścili sprawę w pięć minut z okładem. Kawałek ma rzec jasna odpowiedni, bojowy klimat (Manowar się kłania…).

Oczywiście nie sposób uciec od porównań na linii Sabaton – Civil War. Moim zdaniem ewidentnie nawiązanie muzyczne słychać na „The Killer Angels” tylko raz: w „I Will Rule The Universe”, gdzie podstawowy temat napędzający cały kawałek oraz warstwa rytmiczna przypomina „The Art of War”. No i może jeszcze w refrenach „My Own Worst Enemy”…

Civil War również czerpie pełnymi garściami z metalowej i hardrockowej klasyki, ale jednak finalny efekt ma nieco inne barwy. „King of The Sun” rozpoczyna się klawiszowym wstępem, a potem… Potem można odnieść wrażenie, że jesteśmy w środku albumu „Holy Diver” (wiadomo czyjego…). Rozpędzony „First To Fight” to z kolei stara, dobra szkoła Judas Priest. Skoczny, delikatnie przyprawiony irlandzkim folkiem „St. Patrick’s Day” – chwilami może kojarzyć się z Running Wild. I tak dalej…

Słychać, że panowie mocno się spięli podczas sesji. Sunden i Montelius odwalają na płycie kawał dobrej, gitarowej roboty. Myhr dorzuca swoje klawiszowe smaczki (czasem mocno zaskakujące, kiedy usłyszałem wstęp do „Rome Is Falling” szczęka opadła mi niemal tak mocno, jak przy pierwszym kontakcie z ostatnią produkcją Galahad). Zresztą „Upadek Rzymu” to jeden z najmocniejszych punktów „The Killer Angels”: trochę hard rocka, trochę podniosłych power metalowych motywów i świetny refren. Właśnie: było o instrumentalistach, pora poświęcić trochę miejsca wokaliście. Johansson spisał się na medal. Dziś – w zalewie power/fantasy/speed i diabli wiedzą jeszcze jakich metalowych produkcji ciężko przygotować naprawdę wciągającą płytę. Decydują detale, indywidualności i wokalista Civil War taką indywidualnością bez wątpienia jest. Jego śpiew strasznie spodobał mi się już w Astral Doors, skaperowanie gościa do Civil War było mistrzowskim posunięciem czwórki renegatów z Sabaton.

Panowie bardzo wysoko zawiesili poprzeczkę zarówno dawnym kompanom, jak i przede wszystkim sobie samym. Kapitalna płyta!

10/10

Robert Dłucik

Dodaj komentarz