1. Venus
2. Color
3. Twarze Faraonów
4. Niczyja
5. Virus
6. Diler
7. Wezuwiusz
8. Skała
9. Igła
10. Venus (english version)
11. Virus (english version)
12. Venus – clip
13. Venus – clip (english version)
Rok wydania: 2008
Wydawca: Fonografika
Najwyraźniej, powoli staję się ekspertem w temacie płyt z wokalistkami.
Nie można też nie zauważyć, że rok 2008 obrodził w płyty zespołów, w
których mikrofon dzierży niewiasta. Kilka tego typu krążków wydała
krakowska Lynx Music, Mystic Production promował Unsun, Metal Mind miał
Caamorę. Jak na tym tle przedstawia się krążek „Człowiek Motyl” grupy
Ciryam? Powiem tak – Porównania z prog rockowymi zespołami Lynx Music
czy Metal Mind raczej nie ma sensu. Pozostaje Unsun, czyli superdebiut
(grupa od razu podpisała kontrakt z Century Media) i na tle tego zespołu
Ciryam wypada zdecydowanie bardziej przekonywująco. Jest czad gdy
trzeba czadu, jest nostalgicznie i spokojnie, gdy pora na wyciszenie.
Słychać, że zespół nie chce za wszelką cenę podbijać list przebojów
(choć utworom nie można zarzucić braku przebojowości) i mocne
„metalizujące gitary” wsparte podkładami sekcji rytmicznej powodują, iż
noga sama zaczyna wystukiwać rytm. Człowiek Motyl to krążek dość równy.
Nie ma tu fragmentów wyraźnie gorszych i choć album nie należy do dzieł
wybitnych to z ręką na sercu przyznaję, że dwie kompozycje utkwiły mi w
pamięci jak mało co (ostatnimi czasy). Pierwszym z tych najjaśniejszych
fragmentów wydawnictwa jest otwierający krążek „Venus”. Jest to utwór
bardzo melodyjny, mega przebojowy o zapadającym w pamięci refrenie z
ciekawie skonstruowaną partią wokalną. Drugim utworem, który od kilku
dni kołacze mi się po głowie jest „Twarze Faraonów”. To kolejny przykład
na to, że nawet grając w klimatach okołometalowych można zagrać tak, iż
w stacjach radiowych utwór powinien kroczyć od sukcesu do sukcesu. W
tej kompozycji zwraca uwagę praca gitarzystów oraz perkusyjne uderzenia.
Kolejny raz mamy do czynienia z przebojowym, melodyjnym refrenem i
przykładem talentu kompozytorskiego twórców. Jedyne co może na płycie
nieco irytować to plastikowo brzmiąca perkusja (automat?), słychać to
zwłaszcza w przypadku werbla, ale nie psuje to obrazu całości.
Ciryam to zespół, który przy odpowiedniej promocji ma szansę zaistnieć
na rynku, na którym królują Within Temptation czy Nightwish. Sprawni
instrumentaliści i wokalistka obdarzona niezwykłym głosem (i urodą)
tworzą kawał solidnej, energetycznej muzyki, która mnie osobiście
kojarzy się nieco z dokonaniami Moonlight sprzed lat i jest to zaleta!
Howgh:-)
7,5/10
Piotr Michalski