CIRCLE STORY – 2018 – Uncovered Fears

CIRCLE STORY - 2018 - Uncovered Fears

1. Unfading Trace 04:12
2. Daily Nightmare 05:25
3. Forgotten Sunrise 05:19
4. Breakaway 04:41
5. Hold Me 04:15
6. The Warning 05:08
7. Wrong Guy 03:36
8. Disintegrated 04:13
9. I Believe 04:53
10. Mind Your Words 05:16
11. Forever in My Heart 02:15

Rok wydania: 2018
Wydawca: Metal Scrap Records
https://www.facebook.com/circlestoryofficial/


Rosjanie z CIRCLE STORY dostarczają nam dawkę nut nieoczywistych. Jedyny wspólny mianownik jaki przychodzi mi do głowy, to fakt że to muzyka nowoczesna. Po pierwsze brzmi kapitalnie, po wtóre kompozycje są po prostu dobre. To trochę taka hybryda ciężkich brzmień progresywnej przestrzeni i punkowej werwy. I w tej ostatniej kwestii jestem wam winien akapit wyjaśnienia. Linie melodyczne budowane z pewnym melancholijnym wyrazem, ale barwa głosu wokalisty przypomina raczej euforyczne grupy post punkowe (w sumie w Coheed & Cambria to też się sprawdzało). I chyba tylko fakt osadzenia tego wszystkiego w średnich tempach nie powoduje pogłębienia tego wrażenia. Sporo dzieje się na linii gitary, klawisze. Riff bywa zagrany nisko, niemal w djentowych rejonach, z kolei przestrzeń klawiszy dodaje pewnej równowagi. Mnie w ucho wpadł od razu zgrabny mariaż z dysonansami w „The Warning”. Pochwalić też muszę partie solowe w utworze „Disintegrated”. CIRCLE STORY poruszając się w pewnym sensie w progresywnych rejonach, nie pokusili się zagrzebać w rozwinięte formy. Ich utwory mają raczej przyzwoity rockowy czas trwania, a mimo to sporo się w nich dzieje. Potrafią wywołać skupienie słuchacza, przez co podczas takich pięciu minut można odebrać co nie miara bodźców. Przy tym nie są to kawałki przeładowane środkami wyrazu. Wszystko ładnie trzyma się przysłowiowej kupy. Nawet szczypta elektroniki na zakończenie płyty okazuje się fajnie pasować do całości. Cieszę się też że chłopaki powstrzymali się od zastosowania growli – obawiam się że wówczas wyszłoby zbyt sztampowo. Plusik za kapitalną szatę graficzną w Norenowskim stylu. Może i na początku trochę mnie zmyliła, ale summa summarum okazuje się pasować do muzyki zespołu. Czy czegoś mi tu brakuje? Możliwe że jakiegoś sztosu. Kawałki są bardo wyrównane i nie potrafię wskazać który wybrałbym na singla. Jednocześnie dość przyjemnie się do tego wraca. Może i zachwytu nie wywołało, ale to naprawdę dobra płyta. Jeśli po drodze wam z nowoczesnym graniem – polecam, jeśli nie mienicie się fanami takiej konwencji, być może to będzie przyczynek do zmiany podejścia.

7/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz