01. Diamond Blade
02. Without A Sound
03. Killing Death
04. Epiphany
05. End Of Emotion
06. Dreams That Never Die
07. Seasons Will Fall
08. Never Gonna Stop
09. Isolation
10. Sweet Despair
11. Downshot
12. Only Yesterday
Rok wydania: 2013
Wydawca: Ear Music
http://www.circle2circle.net
Jak napisać recenzję płyty Circle to Circle nie porównując ich muzyki do
Savatage? Nawet nie samo napisanie tekstu jest problemem. Jakże można
podejść do odbioru albumu byłego wokalisty grupy, kiedy on sam nie
wstydzi się ani nie odżegnuje od tej spuścizny, a stylistykę chętnie
eksploruje. Cóż… może po prostu postaram się nie zdominować tekstu
porównaniami skoro i tak (jako fanowi formacji) trudno mi od nich się
opędzić.
Nowa płyta CIIC jest po prostu dobrym albumem. Dla fana formacji,
dokładnie takim jaki można było oczekiwać. Może bez zrywów, a nawet
nieco schematycznym. Ale skoro to wyjątkowe melodie i zmiany mają
stanowić schemat – to czemu nie?
Chóralne refreny, czy też użycie pianina, to również elementy, o które
mogliśmy zespół podejrzewać. A jakże, pojawiają się typowo Savatagowskie
patenty, ale właściwie dlaczego miałby by się nie pojawiać w końcu
współtwórcą części z nich był Stevens. Nie przeszkadzają mi zatem
elementy ewidentnie w stylu Sava („Epiphany” to wypisz wymaluj klimat
„Gutter Ballet”, a pianino w balladzie również zakrawa o deja vu).
Nie zrozumcie mnie źle. Ta płyta ani przez chwilę nie nuży. Mimo, że
jest do bólu przewidywalna. Przez ponad godzinę trwania albumu nie tracę
wątku ani na moment, a to chyba dobry prognostyk.
Właściwie mógłbym wymienić ulubione utwory, ale podświadomie i
analitycznie dzielę je na dwie grupy. Kawałki na wskroś noszące znamiona
Savatage, jak i utwory, w których pojawia się ślad jakiegoś novum, czy
też odważny nowoczesny riff. Trochę na siłę cenię bardziej te drugie.
Płyta jednak nie zaskakuje mnie ani przez chwilę. Grupa stworzyła album,
którego po latach raczej nie wymienicie jednym tchem z waszymi
ulubionymi w ich dyskografii. Ale też nie ma się czego wstydzić. Nie
jest to wpadka, ani też zbłądzenie podczas poszukiwań (co już się CIIC
zdarzało). Z dwojga złego być może lepiej nagrać płytę nieco
zachowawczą, niż niestrawną (choć tu zdania mogą być podzielone).
Nowej płyty fajnie się słucha więc może to oczekiwania fanów są zbyt wygórowane?
Może się okazać, że płyta zachwyci nowych słuchaczy, którzy nie będą patrzeć przez pryzmat płyt wcześniejszych.
Bywało że zespół Stevensa zawodził czasami tak na linii produkcji
(kiepskie brzmienie dwóch płyt), a nawet stylistycznie (IMO dwójka była
właśnie ślepym zaułkiem). Na „Seasons will fall” nie uświadczymy tego
typu zawodu. Grupa funduje nam porządny album. Ze zrywami, a nawet bez
słabych punktów.
Może i ocena jest bardziej surowa od moich recenzji poprzednich dwóch
krążków… ale chyba już czas pożegnać się z taryfą ulgową. Punktowo
wygląda to nieco gorzej, ale uważam, że „Seasons will fall” jest lepszy
od poprzednich dwóch albumów formacji.
6,5/10
Piotr Spyra