CINIS – 2022 – …And I Saw Red…And More

CINIS - 2022 - …And I Saw Red…And More

CD 1
… AND I SAW RED…
1.Psychoforest
2. Infinity
3. Testimony Of Our Youth
4. Who Is The One ?
5. Blasphemers
6. Innermirror
7. Human Suffering
8. Sobriety Within
9. Theory of Conscience
10. Prelude
11. …And I Saw Red

EP 93
12. Testimony Of Our Youth
13. W.A.L.E.C.
14. Antichrists

CD 2
PSYCHOMIRROR
1. Input
2. Lies
3. Hate
4. Fuck
5. Amen
6. Output
7. 14 (bonus)

MIND?
8. You
9. Seven
10. Fatherland
11. Junk
12. Sick
13. Crazy
14. Love
15. Jane
16. Mass
17. Eight Years
18. Think
19. Mind

Rok wydania: 2022
Wydawca: Prog Metal Rock Promotion


Trzy dekady temu na rodzimej scenie funkcjonował kaliski zespół CINIS (nie mylić z grającą obecnie białostocką grupą), wywodzący się z formacji Conqueror. Niestety, los nie był dla niego łaskawy i oszałamiającej kariery nie zrobił. Mimo to, warto o nim wspomnieć. Okazją ku temu jest wydany przez Prog Metal Rock Promotion okazały album „…And I Saw Red…and More”, będący efektem ciężkiej pracy w myśl hasła „ocalić od zapomnienia” . Na dwóch nośnikach umieszczono chronologicznie reedycję czterech wydawnictw, prezentujących szeroką gamę dokonań nieistniejącego już ansamblu i muszę przyznać, że jest do czego ucho przyłożyć.

Oprawa graficzna szału nie robi, ot kanciaste logo, na wzór Immolation, spowite ponurymi barwami, adekwatnie do zawartości muzycznej krążków. Natomiast dołączona do nich książeczka to istna rozpusta. Obszerna, 30-stronicowa lektura (pomijając okładkę) zawiera szereg ciekawych informacji na temat historii zespołu i powstawania prezentowanego materiału, opatrzonych stosownymi fotografiami. Słowem – na bogato!

Wydany pierwotnie w 1994 roku przez SPV „… And I Saw Red…”, stanowi doskonały przykład starego, wyśmienitego death metalu. Takiego, którego dziś nazwalibyśmy klasycznym. Szczelnie zamknięty w formie gatunku, bez przesadnych udziwnień i nieudolnego silenia się na bycie nowatorskim. Jak to zazwyczaj bywa, otwiera go złowieszcze intro, odpowiednio budujące swoisty nastrój niepokoju, by niczym w filmie grozy, w kulminacyjnym momencie uderzyć „Infinity” i rozpocząć death metalowe show. Siarczyste, mocne i ciężkie. Po brzegi pełne ostrych dźwięków, podlanych odrobiną stosownych melodii, na tyle ubarwiających album, że ze srogiego łomotu czynią nader interesujące i nie pozbawione swoistego uroku wydawnictwo. Tu i ówdzie pojawiają krótkie i przyjemne efekty dźwiękowe, podkreślające posępny klimat i nadające całości spójny charakter.

Debiut uzupełniono trzema kompozycjami z epki EP 93. Utrzymane są w tej samej stylistyce, więc naturalną rzeczą było umieszczenie ich na tym samym nośniku. Dwie z nich, zdecydowanie nie tak zajadłe i wolniejsze niż ich poprzednicy, lecz równie dobre. Natomiast „Antichrists” w szaleńczym tempie godnie wieńczy dzieło.

Nie da się ukryć, że brzmienie (trochę) niedomaga, ale „Red” ma swoje lata. Nie mniej jednak ma swój niebanalny oldschoolowy charakter.

Druga płyta to już jazda w zupełnie odmiennym kierunku i wyrwanie się ze stylistycznych ram w jakich zamknięta była muzyka z pierwszego nośnika. Wolta kierunku groove/nu metalu, którym zachłysnął się świat w drugiej połowie lat 90-tych. Cinis najwyraźniej też poczuł ten smak i możliwości realizacji swych pomysłów na odmiennym i szerszym niż dotychczas polu muzycznym. Postanowił sprawdzić się w tej materii, co wyszło mu całkiem udanie. Doświadczamy tu mnogości form muzycznych i wokalnych, czasami totalnie odjechanych i udziwnionych. Chwilami dość daleko. Da się odczuć zdecydowanie lepsze i głębsze brzmienie, zadziorność i spory dystans z poczuciem humoru. To, co zasługuje na uwagę, to harmonijka – niestety mało jej, ale w tym zgiełku wykonuje, dobrą robotę.

Z pozycji na drugim kompakcie, „PsychoMirror” jawi się materiałem zdecydowanie bardziej różnorodnym, odrobinę pogmatwanym i rozbieganym w różnych kierunkach, począwszy od szamańskiego zawodzenia w „Input”, przez krzykliwie drwiący „Fuck”, niczym wyjęty z „Cyborgs Don’t Sleep”, aż po transowo-industrialny „Output”.

Natomiast „Mind?” w tym zestawieniu sprawia wrażenie w większym stopniu usystematyzowanego i spójnego stylistycznie, aniżeli opisywany poprzednik. Mniej tu niespodzianek i aranżacyjnych ostrych zakrętów, choć i takich nie brakuje. Oczywiście muzyka nadal ma moc, aczkolwiek na tle poprzednich wydawnictw jest zdecydowanie bardziej ułożona i stonowana. Może nawet za bardzo, bo po dłuższym obcowaniu, uciekające w „około kornowe” klimaty kompozycje wydają się zbyt podobne do siebie. „Mind?” ma jednak w sobie to coś, co sprawia, że z jednej strony drażni i gryzie, z drugiej zaś nęci i przyciąga uwagę. Przez niego wyciągnąłem z zapomnienia „Adrenaline” Deftones.

To było moje pierwsze spotkanie z Cinis i wypadło zaskakująco pozytywnie. Jarek Szubrycht stwierdził swojej książce, że „metal niejedno ma imię”, a „nostalgia to najlepsza przyprawa”. Trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza w przypadku takich reedycji. Uważam, że oddzielając wątek wspomnieniowy „…And I Saw Red…And More” nadal ma wiele do zaoferowania i doskonale broni się w dzisiejszych czasach.

Robert Cisło

Dodaj komentarz