1. I Don’t Want Nobody
2. I Ain’t Giving Up
3. Universal Breakdown Blues
4. The Peoples Blues
5. Rock Me Baby
6. 69 Dollars
7. Over The Rainbow
8. I Need A Lil’ Mojo
9. Danger Man
10. Goin’ Back To Amsterdam (Reefer Smokin’ Man)
11. The Finger Bangin’ Boogie
12. Mind Bender
Rok wydania: 2013
Wydawca: Provogue/Mascot
http://www.popachubby.com/
Popa Chubby należy do grona wyjątkowo płodnych artystów. Średnio raz na
roku do sklepów trafia albo jego nowy album studyjny, albo jakaś
„koncertówka”. „Universal Breakdown Blues” to premierowy materiał tego
potężnie zbudowanego amerykańskiego gitarzysty i wokalisty.
Ted Horowitz (bo tak brzmi prawdziwe imię i nazwisko muzyka) urodził się
w Nowym Jorku, ale dobrze czuje się w typowym, chicagowskim bluesie.
Dowód na to dostajemy w otwierającym płytę „I Don’t Want Nobody”. Bardzo
fajne to otwarcie… Klimat radykalnie zmienia się wraz z pierwszym
dźwiękami „I Ain’t Giving Up”. Piękna ballada z mocnymi wpływami soul
(te chórki brzmią naprawdę ładnie). „Muzycznego przekładańca” ciąg
dalszy… Bo trzeci w kolejności kawałek tytułowy znów przynosi
mocniejsze granie. To zresztą jeden z najciekawszych fragmentów płyty,
gitarowe partie robią wrażenie i zostają w pamięci na dłużej. Co potem?
Oczywiście zwalniamy tempo. „The Peoples Blues” – klasyczne, wolne
bluesisko, podczas koncertów pewnie zostanie rozciągnięte grubo powyżej
tych ośmiu minut, w których zamyka się na albumie.
Dalej Popa Chubby nie trzyma się już ortodoksyjnie reguły „szybki –
wolny”. Zaskakuje za to nawiązaniami do klasyki… muzyki poważnej,
fundując cytat z „Dla Elizy” Beethovena w „Over The Rainbow”. Zresztą
ten kawałek generalnie ma dosyć luźne związki z bluesem. Nie można tego
natomiast powiedzieć już chociażby o „I Need A Lil’ Mojo”, „Danger
Man”, czy „Goin’ Back To Amsterdam” – to granie jak z podręcznika
gatunku.
Podsumowując: płyta na pewno nie wywoła trzęsienia ziemi w muzycznym
światku, ale słucha się jej bardzo sympatycznie. Ten materiał zagrany na
żywo pewnie jeszcze zyska na wartości…
7/10
Robert Dłucik