1. Black Blood Ov Universe
2. Coronation
3. Kingdom Ov Abyss
Rok wydania: 2015
Wydawca: Witching Hour Productions
https://www.facebook.com/ChristAgony
Myślę, że tej formacji nie trzeba jakoś specjalnie przedstawiać, nawet
tym, którzy na co dzień nie sympatyzują z ekstremalnymi formami metalu.
Christ Agony śmiało można uznać za żyjącą legendę rodzimego black metalu
– formacja przewodzona przez Cezara, na to miano zasługuje. Mimo, że w
pewnym etapie swojej działalności zespół nie dotrzymał tempa takim
grupom jak Vader czy Behemoth, to – z pewnymi przerwami w życiorysie –
wciąż powracał nie dając o sobie zapomnieć, a w ostatnich latach jakby
łapał wiatr w żagle goniąc swoich kolegów po fachu.
Minęło kilka lat od wydania „NocturN” (2011) i chciałoby się rzec, że
nadeszła najwyższa pora na kolejny album długogrający, lecz na ten
przywilej trzeba jeszcze poczekać. Zamiast tego Cezar i spółka oddali w
nasze ręce wydawnictwo mniej obszerne, choć tak samo treściwe. To, co od
razu rzuca się w oczy to piękne opakowanie „Black Blood”. Pod tym
względem wydawnictwo prezentuje się wybornie – mimo, że jest to EPka,
wydawnictwo potraktowano niczym studyjny krążek. Booklet, okładka
zostały przygotowane z pietyzmem, dbałością o najdrobniejsze szczegóły,
po prostu klasa!
Muzycznie i tekstowo – jak na rasowe Christ Agony przystało – nie
brakuje piekielnych klimatów oraz mrocznej, posępnej atmosfery.
Diaboliczne teksty w połączeniu z okultystyczną grafiką mówią same za
siebie, dobitnie odzwierciedlając z czym przyjdzie słuchaczowi obcować.
„Black Blood” jest swego rodzaju pomostem łączącym wydawnictwo z 2011
roku z czymś co dopiero nastąpi. Kompozycje są bezkompromisowe, bardziej
surowe i monumentalne. Według Cezara zespół zatoczył stylistyczne koło
powracając do korzeni, w rejony kultowego „Moonlight – Act III” i trzeba
przyznać, że nie ma w tym przekłamania. Premierowe kompozycje mają
zbliżoną atmosferę, podobny mrok i chłód. Tyle, że nowe kompozycje
brzmią dużo lepiej, bardziej profesjonalnie.
Każdy z trzech utworów jest utrzymany w odrobinę odmiennym klimacie.
Najbardziej wyróżnia się agresywny „Black Blood Ov Universe”. Posiada
najbardziej „rogaty” nastrój, a to dzięki specyficznemu podkładowi,
gdzie czysty wokal wyśpiewuje znaną – wśród metalowej braci – frazę
(patrz: Limbonic Art, Ghost). Znowu odrobinę wolniejszy „Coronation”
posiada mantrowy, nieco skandynawski charakter. Zawiera również liczne
nastrojowe zdobienia gitary akustycznej, nadające kompozycji
odpowiedniej specyfiki. Na koniec Christ Agony ponownie dokłada do
pieca, bestia zostaje spuszczona z łańcucha. Także i tutaj pojawiają się
klimatyczne ornamentacje, ale ich obecność nie dyskredytuje pokładów
agresji i ciężaru. Przez blisko dwadzieścia minut dzieje się sporo, choć
trzy kawałki to trochę za mało by wyrobić sobie jednoznaczną opinię,
choć jak słychać zespół jest w formie.
Jak widać i słychać Christ Agony wraca do łask. Zapowiedź nadchodzącej
płyty w postaci fachowo wydanej EPki „Black Blood” rodzi zdecydowanie
pozytywne odczucia, napawając optymistycznie na przyszłość. Jeżeli
zespół zamierza kontynuować tą drogę, szykuje się mocny album. Sympatycy
nie tylko rodzimego black matalu niechaj czują się zaproszeni do
degustacji piekielnej przystawki, zwiastującej nadejście kolejnej porcji
mroku, która nadciągnie niebawem, może nawet na jesień…
Marcin Magiera