1. Out In The Night (14:09)
2. Distances (06:23)
3. Cold Heart (11:10)
4. Heliophobia (05:25)
5. A Heart’s Endeavour (12:28)
6. Days Of Summer Gone (12:28)
Rok wydania: 2013
Wydawca: Progress Records
http://www.chrismusic.nl/
Dzisiaj płyta z krainy w której dozwolone są rzeczy o których inne
państwa mogą pomarzyć. Pod pseudonimem Chris ukrywa się holenderski
multiinstrumentalista, kompozytor i producent Christiaan Bruin. Myślę,
że jest osobą na tyle ciekawą że warto napisać parę słów o nim samym.
Pewnie niektórzy z Was znają go jako perkusistę zespołu Sky Architect,
nie wszyscy jednak wiedzą że zasila także zespoły Mayra Orchestra, Nine
Stones Close, Adeia oraz znajduję jeszcze czas na swój solowy projekt
Chris. Ba. Wydaje nawet solowo już piątą płytę.
Bruin jest muzycznym eksperymentatorem. Nie wiem czy wynika to z prób
poszukania tej jednej właściwej drogi czy też spektrum jego
zainteresowań jest tak ogromne, że usiłuje je zbadać po kolei. W jego
poprzednich wydawnictwach pełno jest fascynacji muzyką The Beach Boys,
The Beatles, wczesnym pop rockiem ale także muzyką progresywną i
odkrywaniem nowych brzmień instrumentów klawiszowych. Na „Days of Summer
Gone” Bruin zaprasza nas wycieczkę po rocku progresywnym z ogromną
domieszką rocka symfonicznego i szczyptą jazzu. Już sam dobór
instrumentów które wykorzystano przy nagraniu tej płyty potwierdza jej
złożoność a jednocześnie wyjątkowość. Christiaan zajął się obsługą
instrumentów klawiszowych, gitar, basu, perkusji i instrumentów
perkusyjnych oraz oczywiście stroną wokalną płyty. Do współpracy
zaprosił także młodych holenderskich muzyków. Zagrali dla niego Ruben
van Kruistum (wiolonczela), Intan Werry (skrzypce), Maxime le Minter
(obój), Federico Dalprŕ (flet), Peter Bruin (trąbka) i Joey van
Doesburg (puzon). Rozczarowani tym krążkiem będą na pewno sympatycy
popisów solowych na gitarze. Nie znajdą tu tego. Choć nie da się ukryć,
że gitary akustycznej słychać dość sporo. Wniebowzięci będą za to
sympatycy mocno rozbudowanych kompozycji o złożonym i zróżnicowanym
klimacie. Na 6 utworów tylko dwa mają poniżej 7 minut natomiast cała
reszta to „monumenty” grubo powyżej 10 minut.
Próbowałem „wyłuskać” z tej płyty podobieństwa do innych znanych mi
wykonawców. I muszę przyznać że zrobiło się tego dosyć sporo. Porcupine
Tree, Mike Oldfield, Blackfield, wczesny Genesis i Pink Floyd, Yes,
przypomniały mi się szkolne lata i znienawidzona przeze mnie Pro
Sinfonica oraz nasz rodzimy jazzowy zespół Laboratorium.
Reasumując. „Days of Summer Gone” to wydawnictwo trudne w odbiorze i
wymagające skupienia… i to całkiem sporego. Ale ten wysiłek włożony w
zrozumienie tego co dzieje się na tym krążku zaprocentuje bardzo
pozytywnie.
Chciałbym dodać jeszcze, że mamy także swój własny wkład w tą płytę.
Autorem okładki dziwnej i oryginalnej jest niejaki Leszek Kostuj
(zaprojektował również okładkę albumu grupy Padre).
8/10
Irek Dudziński