1. Talkin’ bout a Revolution
2. Fast Car
3. Across the Lines
4. Behind the Wall
5. Baby Can I Hold You
6. Mountains o’ Things
7. She’s Got Her Ticket
8. Why?
9. For My Lover
10. If Not Now…
11. For You
Rok wydania: 1988
Wydawca: Elektra Records
http://www.tracychapman.com/
Są albumy, które są ikoną danego gatunku. Są też takie, bez których
świat nie mógłby istnieć. Ale jest jeden uroczy, pełen ciepła krążek
zajmujący miejsce szczególne na mojej półce. Dlaczego szczególne?
Ponieważ bez niego muzyka nie byłaby tym, czym jest teraz. „Tracy
Chapman” – debiutancki album amerykańskiej wokalistki Tracy Chapman
sprawił, że inaczej patrzę na piękno w muzyce. Na próżno szukać w mojej
płytotece płyty lepszej, bardziej nostalgicznej, takiej z prawdziwego
zdarzenia. Płyta na wskroś krótka, bo to raptem 36 minut muzyki, ale
jakiej! Pełnej ekspresji, głębokiej nostalgii, a do tego z niesamowitym
głosem Tracy. I tu należy przytoczyć słowa mojej mamy, że czarnoskórzy
śpiewają najpiękniej. Co racja, to racja, ale ja uważam Chapman za
fenomenalne zjawisko na muzycznej scenie. Nie tylko ze względu na głos,
czy nawet kolor skóry. Ta artystka ma w sobie coś niesamowitego, wie jak
urzec słuchacza, by ten wpadł w zadumę i się delektował dźwiękami
usłyszanej muzyki.
Jeśli chodzi o same piosenki to trudno znaleźć taką, która by się
wywyższała ponad pozostałe. Z wszystkich bije taka siła, światłość, że
nie trzeba zbędnych słów; to trzeba poczuć. Zanim odkryłam Tracy Chapman
lubowałam się w protest songach Boba Dylana, w melancholijnych utworach
Chrisa Isaaka. Choć jeśli porównać całą trójkę to kobieta jest
zdecydowanie górą. I nie jest to żaden przejaw „kobiety górą”, bardziej
bym oscylowała wokół pojęcia samej warstwy lirycznej oraz muzycznej,
przy której się po prostu odpływa (w dosłownym znaczeniu tego słowa). Te
11 utworów są smakowite niczym ptasie mleczko. Z każdym kolejnym
odkrywamy muzyczne piękno, emanujące zarówno ze stylu gry, jak i
ciepłego głosu wokalistki. Nie ma tutaj zbędnych słów, dźwięków,
wokaliz. Wszystko jest na swoim miejscu, tam gdzie być powinno.
Jeśli obiło ci się o uszy „For My Lover” to posłuchaj całej płyty „Tracy
Chapman” – znajdziesz tam całą paletę doskonałej muzyki, wspaniałych
partii wokalnych, idealnych proporcji. Polecam szczególnie fanom tej
bardziej wysublimowanej muzyki – Norah Jones, Bob Dylan, Chris Isaak i
te sprawy. Nie zwiedziecie się i prawdopodobnie sięgnięcie po pozostałe
dzieła czarnoskórej wokalistki. „Poczuj piękno i w nie brnij” – taka oto
dewiza nasunęła mi się na myśl na zakończenie tego krótkiego tekstu.
Muzyka niech mówi sama za siebie.
9,5/10
Marta Misiak