1. Cities Part 1 (7:10)
2. Cities Part 2 (4:46)
3. Cities Part 3 (4:42)
4. Cities Part 4 (6:07)
5. Cities Part 5 (1:06)
6. Cities Part 6 (4:54)
7. Cities Part 7 (9:26)
8. She looks like you (4:52)
9. Eama hut (9:51)
10. Never leave the past behind (10:18)
11. Hot to cold (6:33)
12. Last chance to see (10:12)
Rok wydania: 2004
Wydawca: Progrock
Dzięki wspólnym „rock-areowym” zakupom wpadło ostatnio w moje ręce kilka
płyt, które od dawna były na mej liście muzycznych zachcianek. Jedną z
nich jest wydana w 2004r. płyta „Exe”, nieistniejącej już niestety
grupy Chain.
Maszyną napędową Chain był bez wątpienia niejaki Henning Pauly,
pochodzący z Niemiec multiinstrumentalista, absolwent bostońskiej
Berklee Collage Of Music, żyjący i tworzący obecnie w Los Angeles. Facet
ten, oprócz Chain odpowiedzialny jest również za takie świetne muzyczne
projekty jak: Frameshift czy Transmission.
Czego możemy spodziewać się wkładając do odtwarzacza płytę „Exe”? Jest
progmetalowo, jest symfonicznie, jest coś z fusion, ale i klasycznych
progresywnych, a nawet rockowych klimatów muzycznie wymykająca się
jednoznacznym definicjom.
Płytę ubogaca gościnny udział: m.in Michaela Sadlera (byłego wokalisty
Sagi), oraz gitarzysty Mikea Keneallyego (Zappa, Steve Vai,
Mullmuzzler…).
Pierwszy utwór to trwająca 38 minut, siedmioczęściowa suita, w której
dzieję się praktycznie wszystko, wszystko to może za wielkie słowo (nie
ma tam przecież takich muzycznych ekstremów jak country czy
hip-hop),wystarczyło wiec może powiedzieć po prostu – dzieję się.
Po wręcz jazz-rockowych wygibasach, i zagranych z symfonicznym zadęciem
partiach muzycznych, Chain potrafi zaskoczyć pewna dozą nostalgii i
romantyzmu, chociażby w utworze „She Looks Like You”. Z kolei jego
następca „Eama Hut”, skrzy prawdziwie metalową, czy nawet trashową
energią. W utworze „Never Leave The Past Behind” znaleźć można nawet
nieco „hackettowej” estetyki takiej jaka towarzyszy przykładowo płycie
„Darktown”, podlana metalową energią robi niesamowite wrażenie. W
kolejnym z utworów – 'Hot To Cold” (cover Sagi), znalazło się nawet
flamenco i pewna „crimsonowa” aura, gitary w tym utworze brzmią tak
jakby zaprosili do składu Adriana Bellowa. Cover coverem, ale można
usłyszeć w nim autentycznego wokalistę Sagi (ex- wokalistę). Wreszcie
kończący płytę „Last Chanse to See”, spokojny żeński wokal w stylu Basi
Trzetrzelewskiej, na tle fortepianowego tła, jest i banjo i prawdziwie
symfoniczne zwieńczenie.
Metalowa energia, jazzrockowe łamańce, symfoniczny rozmach, zmiany
nastrojów następujące częściej niż przy menopauzie, po prostu Chain.
8/10
Marek Toma