CETI – 2007 – (…) perfecto mundo (…)

CETI - 2007 - (...) perfecto mundo (...)

1 (…) intra nos est.
2 Deja vu.
3 Gardens of Life 1.
4 Stolen Wind.
5 Paradise Lost.
6 Flight to the Other Side.
7 Ride to light.
8 For Those Who Aren’t Here.
9 Gardens of Life 2.
10 Bonus track: Ride to Light – radio version.

Rok wydania: 2007
Wydawca: Oskar
http://www.ceti-gk.com
http://www.facebook.com/CETIpage


CETI był zazwyczaj zespołem, w którym Grzegorz Kupczyk dawał upust swojej fascynacji hard rockiem, w przeciwieństwie do TURBO, które zawsze było metalowe. Już w czasach „Demonów czasu” i „Awatara” te granice zaczęły się zacierać, a album „Shadow of the Angel” zdecydowanie należy sklasyfikować jako krążek metalowy.
Na nowej płycie, CETI ponownie zaskakuje. Ciekawe czy to podczas współpracy z Esqarialem nad „Klassiką” Grzegorz łyknął bakcyla mieszania dźwięków symfonicznych z metalem?

Z tego co się dowiedziałem, za aranżacje chórów i brzmień symfonicznych odpowiedzialna jest Marihuana i trzeba przyznać, że (przede wszystkim) udało jej się wyważyć proporcje. Orkiestracje nie są bezczelne, lecz bardzo trafnie dopełniają całokształtu. Muszę jeszcze pochwalić Marihuanę za chóry. Kiedy słuchałem płyty domniemywałem, że są programowane. Na koncercie okazało się jednak, że śpiewa je pani Maria. Chylę czoła.
Nowy człowiek, obsługujący wiosło również spisał się na medal. Riffy są agresywne i wyraziste, a solówki soczyste i melodyjne.
Przy tego typu produkcji muszę pochwalić miks. Realizator zbalansował metalowy zespół z orkiestracjami w sposób doskonały, a przy tym wokal Grzegorza pozostaje elementem charakterystycznym zespołu, słychać go doskonale, a przy tym nie jest zmiksowany nachalnie.
Na koniec może przyczepię się do dwóch rzeczy. Wychwyciłem taki motyw, gdzie podwójnie grane stopy brzmiały zbyt syntetyczne… nie wiem czy to zasługa samego rytmu, czy wina zbytniego ztrigerrowania.
Z kolei zamykający album „Gardens of life” i jego akustyczny motyw, jakoś nie pasuje mi do reszty albumu… i jest dziwny… coś mi nie pasuje w linii melodycznej i gitarach. Jest to jedyny kawałek na płycie, który po prostu nie podoba mi się…

Po doskonałym „Shadow of the angel” zastanawiałem się co CETI zaproponuje tym razem, jak spróbuje pobić tak dobry album. Okazuje się, że nieco inne stylistyczne podejście do tematu było doskonałym rozwiązaniem i zaspokaja oczekiwania fanów. Bo z jednej strony trudno te dwa albumy ze sobą porównywać, z drugiej – słuchacz odczuwa, że ma do czynienia z materiałem na tak samo wysokim poziomie, mimo że stylistycznie odmiennym.

8,75/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz