CEREUS – 2013/2014 – Light Under The Blue Wave (EP) / Cassiopeia (singiel)

Cereus - 2013-2014 - Light Under The Blue Wave (EP) - Cassiopeia (singiel)

01. Requiem (radio edit)
02. Abyss
03. Kraken King
04. Requiem (full version)

01. Cassiopeia (full version)
02. Cassiopeia (radio edit)
03. Cassiopeia (instrumental version with keyboards)

Rok wydania: 2013/2014
Wydawca: Cereus
https://www.facebook.com/cereusband/


No i proszę, na rodzimej scenie progrockowej pojawił się kolejny ciekawy gracz – mowa o warszawskiej formacji Cereus. Jak na razie zespół nie może się poszczycić zbyt obfitym dorobkiem wydawniczym, ale mam nadzieję, ze najbliższa przyszłość zdoła to odpowiednio skorygować. Powód? Stołeczna brygada ma do przekazania i zaoferowania zwolennikom bardziej wysublimowanych dźwięków, wciągającą porcję muzycznych wizji intensywnie zaprawionych różnorodnymi emocjami, nastrojami. Co istotne, panowie znają się na rzeczy i wiedzą jak za sprawą swoich kompozycji skupić na sobie uwagę.

Od razu dodam, że prezencja, stylistyka, w jakiej porusza się Cereus powinna trafić do zwolenników takich grup jak choćby: Votum, Quidam, Riverside, Tides From Nebula czy Retrospective. Nie oznacza to jednak, że dzisiejszy bohater ogranicza się do perfidnego naśladownictwa, żerowania na pomysłach innych, nic mylnego! To, co Warszawiacy pokazali na EPce „Light Under The Blue Wave” z 2013 roku oraz tegorocznym singlu „Cassiopeia” udowadnia, że oprócz mniej lub bardziej świadomych nawiązań do wyżej wymienionych twórców, Cereus ma swoje własne oblicze. W pewnym sensie wiąże się to z lekkim podszyciem manierą grunge’ową – niejednokrotnie podczas słuchania przypominała mi się specyfika Pearl Jam. Z drugiej strony daje się wyczuć coś, co może budzić skojarzenia wobec Pink Floyd, pod względem klimatu, a dokładniej jego rozmycia, spowolnienia. To sprawia, że numery Warszawiaków to nie tylko muzyka, ale przede wszystkim atmosfera i to w różnych wcieleniach. W przewadze kompozycje są spokojne, ale pojawiają się momenty, gdy zespół wystawia pazury zahaczając wówczas o rejony spod znaku post rocka, co najlepiej oddaje „Kraken King”, gdzie znajdziemy sporo kontrolowanego hałasu. To wszystko pokazuje, że panowie nie do końca trzymają się jednej stylistyki, ale kiedy tylko mają na to ochotę sięgają po rozwiązania, które z pozoru stoją w opozycji. Tego typu podejście stanowi punkt zaczepny, wykładnię własnej tożsamości stylistycznej, która przy okazji kolejnych wydawnictw z pewnością będzie ewoluować, dojrzewać, nabierać coraz wyraźniejszych kolorów.

Cereus dopiero zaczyna podbój rodzimej sceny i jestem ciekawy, co z tego wyniknie szczególnie, że osobiście połknąłem haczyk ich muzycznej wizji. Mam nadzieję, że niebawem panowie dołożą wszelkich starań by zadebiutować pełnym albumem studyjnym – to może być coś godnego uwagi. Dlatego fanom progrockowych klimatów radzę bacznie śledzić losy warszawskiej ekipy – ma ona szansę nieźle namieszać, choć w Polsce – jak powszechnie wiadomo – grając rocka, można namieszać głównie we własnym życiu…

Marcin Magiera 

Dodaj komentarz