1. The Ashes Bridge
2. Bluebird
3. Prince Of The City’s Lights
4. Geisha Out Of Dreams
5. Million As One
6. In Your Blood
7. Sapphire Sun
8. Golden Lullaby
9. Cat’s Grin
10. Black Flowers
11. Ritual Fire Dance
12. Night In White Satin
Rok wydania: 2009
Wydawca: Metal Mind Records
Pamiętacie kasetę Melancholy? Ukazała się gdzieś w okolicy połowy lat
dziewięćdziesiątych. Były to niemal początki Cemetery of Scream. Mnie,
nie do końca zbuntowanego nastolatka porwały dźwięki, które się tam
znalazły. Każdy utwór chłonąłem bez reszty od intro po epilog, które
stanowiły fragmenty poezji Leopolda Staffa (bodajże był to Deszcz
Jesienny). Potem, mój kontakt z twórczością zespołu nieco się urwał.
Pamiętam jeszcze krążek Deeppression, który już jednak nie wzbudził we
mnie tylu emocji. Co nagrywał zespół potem? Nie wiem. Ostatnio w ręce
wpadł mi album Frozen Images. Zaciekawiony, co tam w Cemetery of Scream
słychać sięgnąłem po niego i…? No proszę, jestem pod dużym wrażeniem.
Zespół niezwykle się rozwinął, kompozycje nabrały odpowiedniego szlifu i
sporo się w nich dzieje.
Może to i stylistyczne zboczenie, ale początek, otwierającego album
Bluebird kojarzy mi się nieco z Porcupine Tree, ale szybko zostaję
postawiony do pionu, a zespół serwuje nam bardzo urozmaicony i ciekawie
zagrany gothic rock/metal. Skłamałbym gdybym napisał, ze Frozen Images
to płyta wybitna, ale nieprawdą by było stwierdzenie, że to album
przeciętny. Muzycy mają sporo do powiedzenia, a przebojowości niektórych
fragmentów mogłyby pozazdrościć zespoły, które celują w melodyjnych,
wpadających w ucho utworach. W kilku fragmentach pojawiają się dość
ciekawie wkomponowane stylizowane na arabski folklor dźwięki, nie obce
są interesujące solówki, a wokalizy niejakiej Marty Muchy, która
pojawiła się tu w charakterze gościa, stanowią dość urozmaicenie utworów
zespołu. Frozen Images to równy krążek. Ciężko wskazać kompozycję,
która w sposób szczególny się wyróżnia. No, może uwagę na siebie zwraca
świetnie zagrany cover The Moody Blues – Night In White Satin. W
wykonaniu krakowskiego zespołu, utwór ten nabrał potęgi, mocy i patosu.
Rewelacyjnie zagrane, przykład tego jak należy grać covery.
Zwolennicy klasycznych odmian rocka pewnie będą kręcić nosem, że niby
pojawiają się growle, że za ostro itd., ale zapewniam was, że warto
sięgnąć po ten krążek. Polacy nie gęsi i klimatycznie grać potrafią, a
Cemetary of Scream to już niemal weterani krajowej sceny. Stwierdzam, że
po niemal kilkunastoletnim rozbracie z dźwiękami proponowanymi przez
grupę, zespół ten powraca z mocnym akcentem na moje półki z CD.
6,7/10
Piotr Michalski