1. Nun
2. Tłum
3. Sołdat
4. Władca snów
5. Jaki masz plan…?
6. Sztandary Eloi
7. Dex
8. Alogia
9. Nie bez wiary
10. Przeklęty szept
11. Samotność drzew
12. Zdążyć uciec
13. Gasnę
14. El Meddah
15. Themis Chimera
16. Ragnarok
Rok wydania: 2010
Wydawca: MJM Music PL
http://www.myspace.com/carrionpl
Ze słuchaniem drugiej płyty w dyskografii radomskiego Carriona jest
trochę tak, jak z próbą zjedzenia za jednym podejściem dużej, apetycznie
wyglądającej bombonierki. Pierwsza czekoladka smakuje świetnie, druga
również, ale przy szóstej lub siódmej pojawia się już pewien przesyt…
Kwintet z Radomia proponuje zgrabne, melodyjne utwory, opatrzone
chwytliwymi refrenami (kłania się Disturbed) problem w tym, że po
pierwsze: jest ich za dużo (gdyby tak skrócić ten album do 10
kawałków…), a po drugie – większość podobna jest do siebie niczym
scenariusze filmów akcji rodem z Hong Kongu. Monotonia wkradająca się w
płytę to niestety też w dużej mierze „zasługa” wokalisty, tyleż
charakterystycznego, co łatwo popadającego w schematy…
Zaczyna się ta płyta intrygująco, instrumentalnym wstępem („Nun”),
godnym ścieżki dźwiękowej do jakiegoś epickiego filmu. Ponad średnią
carrionową zdecydowanie wybija się także trzeci na liście „Sołdat”:
tajemniczy wstęp, po którym następuje mocny, „kroczący” rytm; dalej –
lekko nu metalowy riff gitary i do tego fajne, spokojniejsze canto
skontrastowane z szybkim, ostrzej zaśpiewanym i wpadającym w ucho
refrenem.
Bardzo dobrze wypada również kawałek tytułowy, podobnie jak „Sołdat”
oparty na muzycznych kontrastach. Zespół umiejętnie operuje tutaj
klimatami: przechodzi od łagodnych klawiszowych plam, po skandowany
fragment („Patrz jak kończy się twój świat/Strach niech zmieni kolor szat…”) i odpowiednio przebojowy refren.
Nie wiem czy stało się to za sprawą sugestii wydawcy, ale Carrion
postanowił tym razem otwarcie poflirtować z muzyką pop i spróbować sił w
konkurencji z Video, Pectusem, czy innym PIN-em… Mowa o „Nie bez
wiary”, przyjaznej radiu balladce, w której partie oboju gościnnie
zagrał Tytus Wojnowicz. I jeszcze ten tekst: „Chciałbym wierzyć, że
kiedyś znajdzie mnie…/Dobra chwila, która wskaże mój prawdziwy cel…/Poda
mi swą dłoń i zaprowadzi mnie…/Łatwą drogą poprzez cienie, poprzez
ludzki gniew…” Bleeeee…
Dobrze, że w „Samotności drzew” (też wyróżniający się kawałek na płycie) można trafić na taki fragment:
„Ode mnie… Ode mnie… /Możesz odejść, szukać dalej jeśli chcesz…/Ja
zostanę póki jeszcze – mam swój kąt/Nie zapomnij, możesz wrócić… Kiedy
chcesz/Pamiętaj – umieram stojąc…”. Czyli jednak można pisać niebanalnie…
Ale manewr się sprawdził, kawałek „Nie bez wiary” dotarł nawet w paru
stacjach radiowych do pierwszego miejsca list przebojów, więc niech im
będzie. Może na parę dużych plenerów uda się chłopakom wkręcić i te parę
złotych więcej wpadnie do kieszeni… Mam jednak nadzieję, że kolejnym
utworem promującym „El Meddah” nie będzie (sympatyczny skądinąd) utwór
„Gasnę”, tylko panowie postawią na coś zdecydowanie rockowego. Takie
„Sztandary Eloi” też mają w sobie komercyjny potencjał, a przekonują
dużo bardziej niż dwie piosenki wymienione parę wersów wyżej.
Na debiutanckiej płycie Carrion zamieścił własną wersję wielkiego hitu
Blacka „Wonderful Life” (która zresztą cieszyła się dużym powodzeniem w
rockowych stacjach), teraz też sięgnął po klasykę z lat
osiemdziesiątych. W finałowy utwór zespół wplótł „This Corrosion”
Sisters Of Mercy, zagrany zupełnie inaczej, bez patosu i przepychu
oryginału.
Ten zespół gra bardzo dobre, energetyczne koncerty, na pewno ma w sobie
duży potencjał, problem w tym, że dotąd jeszcze w pełni nie rozwinął
skrzydeł. Może uda się na trzeciej płycie?
7/10
Robert Dłucik