CARPTREE – 2010 – Nymf

Carptree - 2010 - Nymf

1. Kicking and collecting
2. Land of plenty
3. The weight of the knowledge
4. Dragonfly
5. Between extremes
6. Sunrays
7. The water

Rok wydania: 2010
Wydawca: Fosfor Creations
http://www.myspace.com/carptree


Trzy lata przyszło nam czekać na następcę niezwykle intrygującego „Insekt”. Carl Westholm w tym czasie zajął się (niezbyt udanym) projektem Jupiter Society i przyznam, że obcując z tym tworem miałem pewne obawy co do przyszłych wydawnictw Carptree. Na szczęście były one bezpodstawne. Carl i Niclas Flinck wspierani przez No Future Orchestra nagrali krążek, który ujmy im nie przynosi. Powiem więcej – to jedno z ciekawszych tegorocznych wydawnictw.

Zwolennicy masywnego i ciężkiego brzmienia Carptree będą zachwyceni. Tą płytę po brzegi przepełniają potężne partie instrumentów klawiszowych wspieranych patetycznymi orkiestracjami. Wydaje się, ze „Nymf” jest nieco ostrzejszy, bardziej gitarowy. Nie jest to jednak żadna zmiana rewolucyjna. Styl Carptree jest wyczuwalny na milę a zespół obraca się w nim niezwykle swobodnie. Nie brakuje to odjechanych klawiszowych partii („Kicking and collecting”) czy niemal soundtrackowych, pełnych rozmachu orkiestracji („Dragonfly”). Muzyka z jednej strony lekka i zwiewna potrafi po chwili przytłoczyć słuchacza swą masywnością. Wystarczy posłuchać „Land of plenty” by poczuć się malutkim owadem w otoczeniu ogromnej przestrzeni… Wstęp „The weight of the knowledge” swoimi melodeklamacjami na tle delikatnych klawiszy i akustycznej gitary przywodzi na myśl Tiamat z okresu „Wildhoney” a intensywny, krótki instrumentalny „Between extremes” wbija słuchacza w ziemię nie pozwalając zaczerpnąć powietrza. Prawdziwą perłą krążka jest kompozycja „Sunrays”. Ten utwór posiada w sobie magię i magnes, który nie pozwala się od niego oderwać. Już motyw przewodni opanowuje umysł słuchacza a to tylko drobny element tego dzieła. Powalająco wręcz wypada chór, który gra na emocjach budując atmosferę. Cudo!! Po takich przeżyciach na koniec otrzymujemy delikatny i nastrojowy „The water” i niestety na tym się kończy… a chciałoby się więcej.

„Nymf” – zapamiętajcie to nazwę. Fanów Carptree zapewne specjalnie do tego wydawnictwa namawiać nie muszę, a jeżeli ktoś z Was jeszcze nie zna twórczości Szwedów to pora to zmienić…

9/10

Piotr Michalski

Dodaj komentarz