1. Doom’s On You
2. Nothing More To Lose
3. Insolence
4. Source Of The Game
5. Between Greed & Fear
6. Green-Eyed Monster
7. What If I
8. More
9. Impurity
10. Embodiment
11. Hope Against Hope
Rok Wydania: 2009
Wydawca: Revolution Rec.
Kolejną mocną pozycją w swojej dyskografii raczy nas warszawski Carnal.
Kiedy zerkamy w książeczkę by zasięgnąć informacji odnośnie nagrań i
produkcji, czeka nas małe oszołomienie… odnośnie faz i miejsc w
których album był rejestrowany… jeśli patrzymy na tą listę przed
włączeniem płyty może nawiedzić nas obawa o spójność materiału – jak się
okazuje obawa nieuzasadniona.
Sama muzyka to zdecydowany nacisk na gitary rytmiczne i mimo, obecności
solówek, to właśnie ciężkie motoryczne riffy, stanowią o charakterze
albumu.
Zresztą płyta utrzymana jest raczej w średnich i średnio szybkich (matko
ale określenie!) tempach, co tak naprawdę przy niskim stroju gitar
potęguje wrażenie płyty ciężkiej.
To co po raz kolejny jest mocnym punktem zespołu, to wokalizy. Robert
Gajewski posługuje się zarówno growlem, głosem mającym niewiele
wspólnego z melodią, za to przywodzącym na myśl estetykę thrashową,
przez matowy dudniący głos po melodyjne wersy (te głównie w refrenach).
Płyta powala brzmieniem. Podobać może się to że mimo brudnych
przesterowanych brzmień całość brzmi niezwykle klarownie, a sekcja (w
tym blachy) wręcz soczyście… może więc w szaleństwie podzielenia sesji
nagraniowej była metoda.
Do moich faworytów zaliczę najbardziej melodyjny „Insolance”. W którym
zarówno zwrotka jak i solówka to bardzo charakterystyczne motywy, nie
burząc przy tym postrzegania całokształtu… riffy w tym kawałku
nieodmiennie miażdżą…
Z kolei najmniej przypada mi do gustu chór cheeleederek w „Source of the
game”… motyw otwierający nie ma kompletnie nic wspólnego z utworem
jako takim… a drażni. W samym utworze zwróciłbym uwagę na szaloną,
rewelacyjną solówkę…
Oczywiście mało kto przejdzie obojętnie obok „More” coveru Sisters of
Mercy… mierząc się z tym utworem, grupa wychodzi z konfrontacji
obronną ręką… Interpretacja nader udana, bardzo fajnie sprawdziły się
damskie chórki.
Album zamyka bardzo dobry, spokojniejszy utwór łączący w sobie
akustyczne gitary, orkiestracje i motywy bardziej dynamiczne. I w tym
przypadku zwraca uwagę rewelacyjne brzmienie. Bardzo fajnie sprawdza się
wokalista w melodyjnych fragmentach… kiedy natomiast mniej melodyjnie
„bierze” zwrotki… może nie psuje całości, jednak śpiewa frazy
wyraźnie słabsze na przestrzeni utworu.
Jeśli chodzi o konstrukcję utworów. Zespół stawia na konkretną formę,
bez zbędnej zabawy motywami. Kawałki trwają średnio 3,5 do 4,5 minuty. W
tym czasie Carnal ma czas sponiewierać niejednego sympatyka melodyjnego
łojenia.
To za co należy pochwalić zespół to pierwsze wrażenie w kontakcie z
albumem – czyli samą formę w jakiej krążek został wydany. Otrzymujemy
bowiem, częściowo lakierowany digipak, zaopatrzony w booklet (co
ostatnimi czasy nie jest takie oczywiste w przypadku digipacków). Całość
utrzymana w barwach czarnych i szarych – i to głównie dzięki kontrastom
lakierowanej części i matowej okładka robi wrażenie.
Przyznam, że na pewien czas straciłem kontakt z twórczością grupy,
jednak „Re-creation”, spowodował, że nawet wczesne albumy grupy wracają
częściej do mojego odtwarzacza , nie mówiąc o postanowieniu uzupełnienia
braków. Może i nie leżę powalony ciężarem, nie wyjęło mnie też z butów z
zaskoczenia. Spodziewałem się, że Carnal nagra dobry album… ale
przyznać trzeba, że wyszła im płyta solidna…
7,5/10
Piotr Spyra