1. You Go Bird (3:53)
2. Pull the Brakes (4:03)
3. The Sound of You And Me (4:04)
4. A Taste of What’s To Come (4:19)
5. If Said Was Done (5:19)
6. From Now On (3:12)
7. Paindrops (4:23)
8. Half (4:47)
9. The Race Is On (4:22)
10. In the Time After (4:42)
Rok wydania: 2009
Wydawca: Friskt Pust Records/Musikkoperatørene
http://www.myspace.com/pettercarlsen
Dzisiejsza recenzja będzie naprawdę nietypowa. Mam zamiar bowiem, jako
jeden z pierwszych (albo i pierwszy!) w naszym kraju skrobnąć kilka
akapitów o pewnym „odkryciu” w świecie muzyki atmosferycznej, czy też
art rocka – zwał jak zwał, jednak nasz bohater zdecydowanie zasługuje na
odrobinę uwagi. Petter Carlsen pochodzi z „miasta zorzy polarnej”, jak
sam nazwał rodzinną Altę w Norwegii i w roku pańskim 2009 wydał
debiutancki album sygnowany własnym nazwiskiem. Płytka prawdopodobnie
zagubiłaby się w odmętach czasu, gdyby nie kochany Piotr Kosiński, który
podzielił się nim podczas swojej cotygodniowej audycji w Trójce. Tam
właśnie usłyszał „You Go Bird” mój przyjaciel, Tomek, a co z tym
równoznaczne, ja sam.
Debiut Pettera to blisko trzy kwadranse dźwięków, zamknięte w
dziesięciu krótkich, radiowych wręcz kompozycjach. Klimatycznie do
czynienia mamy ze światem łączącym Anathemę i Sigur Ros (nie powinna
więc dziwić obecna trasa Carlsena z tym pierwszym zespołem) –
delikatnymi, rozmarzonymi pejzażami. Wypisz wymaluj widok zorzy polarnej
nad przykrytymi śnieżną czapą górami. I właśnie nastrój stanowi główną
kartę przetargową Norwega. Fenomenalna melodia tytułowego „You Go Bird”,
chórki w „Pull the Brakes”, pluskające niczym woda w górskim strumieniu
klawisze podczas „If Said Was Done” i niepokojące finały „A Taste of
What’s To Come” i „Half” (Sigur Ros z najpiękniejszych „Nawiasów”),
które jako jedyne, choć w zacny sposób, delikatnie mącą te rozmarzone
fotografie. Drugim niezaprzeczalnym atutem „You Go Bird” jest wokal jego
ojca. Petter śpiewa tak delikatnie, jakby stał na cienkiej tafli lodu i
bał się, że nawet drobne drgnięcie strun głosowych spowoduje trzask pod
stopami i zimną kąpiel. Jeżeli przy pierwszym „spotkaniu” pomylisz jego
głos z kobietą, nie czuj się dziwnie. Nie będziesz jedyny.
Co nie znaczy, że „You Gu Bird” to dzieło wybitne. Po pierwsze,
Piotruś żadnej Ameryki (ba, nawet Azji) nie odkrywa i tapla się radośnie
znanych już bajorkach. Po drugie, nastrój płyty nadaje się na zimowe
spacery i wieczór z lampką wina, owszem, ale z pewnością nie jako tło do
czynności wymagających większego wysiłku fizycznego lub na pospieszne
latanie ze słuchawkami po centrum miasta. To album, który wymaga
odpowiedniego nastawienia, odrobiny zaangażowania – tylko wtedy może
zostać w pełni doceniony. Po trzecie zaś… A nie, to wszystko.
To jak, sumujemy i oceniamy? Wniosek jest prosty – „You Go Bird” to
dobry album. Nastrojowy, delikatny, w pewnych momentach wręcz magiczny
(tytułowy! „The Sound of You And Me”! „If Said Was Done”! „Half”!).
Jeżeli lubujesz się w tego typu dźwiękach, Petter Carlsen mógłby stanąć
na Twojej półce i wypiąć dumnie pierś. Oczywiście, gdyby płyta pierś
posiadała 😉 Sprawdźcie chociaż na jego stronce Myspace
7,5/10
Adam Piechota