1. The Show of Our Lives (5:47)
2. Stuck in a Hole (3:09)
3. Lover (5:08)
4. No Backstage Pass (4:35)
5. Welcome the Day (4:03)
6. Dabsong Conshirto (Pt. 1 the Mad Dabsong… (18:01)
7. The Fear and Loathing in Tollington Park (1:09)
Rok Wydania: 1975
Wydawca: CD Repertoire Records
Na łamach Rock Area, chyba nie były penetrowane jeszcze muzyczne rejony
okolic Canterbury. Niewątpliwie jednym z istotnych elementów tej
muzycznej sceny, jest zespół Caravan. Dla niewtajemniczonych muszę
wyjaśnić iż: scena Canterbury (brzmienie Canterbury) odnosi się do
muzyki i zespołów awangardowych w latach 60. i 70, wywodzących się
częściowo z miasta Canterbury, w hrabstwie Kent w Anglii. Ten muzyczny
trend jako zjawisko, można by porównać przykładowo z innym nurtem, który
zanotowała historia muzyki rockowej, a mianowicie Seattle.
Cechami charakterystycznymi brzmienia Canterbury to łączenie rocka z
jazzem i psychodelią. Duży wpływ na klimat tej muzyki ma korzystanie z
takich instrumentów jak: organy Hammonda, skrzypce, saksofon i flet.
Geneza grupy Caravan jak większość znaczących zespołów, tworzących rockową legendę sięga przełomu lat 60-tych i 70-tych.
Zastanawiałem się które z caravanowych dzieł, na początek przedstawić
sympatykom naszego portalu, a właściwie ogólnie, sympatykom dobrej
muzyki? Fakt posiadania dosyć licznej kolekcji płyt tego zacnego zespołu
sprawił, że postanowiłem aby los zdecydował za mnie. Wylosowała się
płyta „Cunning Stunts” z 1975 roku. Nie jest to najbardziej
reprezentatywna, czy najbardziej znana pozycja w caravanowej
dyskografii. Najbardziej znane i cenione są chyba płyty zespołu wydane
na początku lat 70-tych, a więc: „If I Could Do It All Over Again, I’d
Do It All Over You” (1970) i „In The Land Of Grey And Pink” (1971).
Trzeba jednak przyznać że muzyka zamieszczona na tym krążku „Cunning
Stuns” jest świetnie „skrojona”, właśnie tak, jak magiczny garnitur
mierzony przez jegomościa na okładce płyty.
Wszystkie płyty Caravan cechuje pewien charakterystyczny klimat, który
potrafi niezwykle wciągnąć słuchacza, tak jest i w przypadku tej
muzycznej pozycji. Na dany klimat największy wpływ ma charakterystyczny
wokal Pyea Hastingsa, podparty niezwykle melodyjnie brzmiącym
strukturom gitarowym, jak i charakterystycznym, nieco jazzowym klawiszom
Davida Sinclaira.
Płyta „Cunning Stuns” rozpoczyna się bardzo pompatycznie, dzięki
kompozycji „The Show Of Our Lives”, następnie mamy do czynienia z
niezwykle pogodną kompozycją „Stuck in a Hole” z świetną partią
skrzypiec, ballada „Lover” posiada natomiast jakąś beatlesowską aurę.
Smyczki dodają tej kompozycji jakiejś aksamitnej głębi. Ten subtelny,
nieco sielankowy nastrój kontynuowany jest w kolejnym utworze: „No
Backstage Pass”. Kolejny numer: „Welcome the Day”, jest w nieco
„funkującym” stylu, funky ze skrzypeczkami w tle, tak potrafi jedynie
zespól Caravan. Wreszcie nadeszła pora na najdłuższą kompozycję,
składającą się z kilku części: „The Dabsong Consshirtoe”. Rozpoczyna się
znów niezwykle lirycznie, można odetchnąć, nabrać powietrza w płuca.
Pojawia się niezwykle nastrojowy flet, i subtelne jazzowe smaczki. W
dalszej części muzyka staje się bardziej rozimprowizowana, lecz mimo to
nadal niezwykle ciepła, kojąca, taki jest w rzeczy samej cały ten album.
Utwór jednak się rozpędza niczym camelowe „Lady Fantasy”, by
eksplodować w końcówce iście rockową ekspresją, podlaną nutą
psychodelii. Na zakończenie rozbrzmiewa jeszcze niezwykle wesoła,
instrumentalna, miniatura muzyczna. Tytuł tej kompozycji, jest odwrotnie
proporcjonalny do jej długości: „The Fear and Loathing in Tollington
Park Rag”.
Muzyczne skojarzenia Caravan z grupą Camel nie są przypadkowe, te dwie
muzyczne ścieżki skrzyżowały się bowiem w swym historycznym biegu, był
okres w którym muzyczna fuzja tych dwóch zespołów zaistniała na krótko
pod nazwą Caramel.
Wydaje mi się, że do tego aby rozpocząć poznawanie „canterburyjskiego”,
„caravanowego” świata, niniejsza pozycja na początek nadaje się
idealnie. Nie ma tu aż tyle jazz-rockowych zapędów. Płyta jest niezwykle
ciepła, pastelowa, wręcz ulotna. Warto więc wejść w tą magiczną
„caravanową” aurę.
8/10
Marek Toma