BURNING POINT – 2016 – The Blaze

Burning Point - 2016 - The Blaze

1. Master Them All
2. Time Has Come
3. Incarnation
4. My Spirit
5. The Lie
6. Dark Winged Angel
7. Chaos Rising
8. Lost in Your Thoughts
9. Things That Drag Me Down
10. The King Is Dead, Long Live the King
11. Metal Queen

Rok wydania: 2016
Wydawca: AFM Records
https://www.facebook.com/burningpointfinland

Ubiegły rok dla fanów power metalu był dość łaskawy, ukazało się całkiem sporo ciekawych płyt. Nowe albumy wydali nie tylko tak topowi twórcy jak PRIMAL FEAR czy RHAPSODY OF FIRE, ale także zespoły nieco mniej popularne (co nie oznacza, że mniej wartościowe). Jedną z takich grup jest fiński BURNING POINT, który końcem listopada przypomniał o sobie nowym krążkiem.

„The Blaze” to już siódme wydawnictwo zespołu, ale dopiero drugie z udziałem Nitte Valo, którą co niektórzy mogą słusznie kojarzyć z BATTLE BEAST. Zaśpiewała ona na pierwszym (dla niektórych najlepszym) krążku tejże grupy, po czym znikła bez śladu na kilka miesięcy, by w finale wstąpić w szeregi BURNING POINT. Tu zastąpiła ówczesnego wokalistę Pete’a Ahonena, który od tego momentu mógł się skupić wyłącznie na pracy gitar. W tym samym czasie zmienił się także basista oraz klawiszowiec i w tak odmienionym składzie zespół zrealizował niezgorszy „Burning Point”, którego premiera miała miejsce w 2015 roku. Grupa od tamtej pory nie próżnowała, czego potwierdzeniem jest wydany już rok później „The Blaze”. Warto zauważyć, że obecnie praktyka tak krótkich odstępów między dwoma kolejnymi albumami należy do rzadkości. Tym niemniej Finowie zaryzykowali i muszę przyznać, że efekt finalny bardzo pozytywnie zaskakuje. Muzycy – jak słychać – dotarli się w 100%, dzięki czemu premierowy materiał budzi zdecydowanie lepsze odczucia niż jego poprzednik. Wiadomo, oba wydawnictwa mają sporo wspólnego, ten sam skład personalny, wydawca, zbliżony klimat oraz płomienne barwy na okładce. Jednak „The Blaze”, w zasadzie pod każdym, względem przebija wcześniejszy krążek.

Nowy materiał ma wyraźnie lepsze, mocniejsze brzmienie, chociaż brakuje mu nieco przestrzeni. Kompozycje, jakie zawiera są zdecydowanie bardziej pomysłowe i treściwe, ale to i tak nie wszystko. Również pod względem graficznym dokonał się progres – „The Blaze” posiada najlepszą okładkę w dotychczasowym dorobku grupy. Obraz ją zdobiący ujmuje swoim klimatem; znajdujący się na niej „anioł śmierci” (jak można domniemywać) budzi pewien niepokój, tajemniczą atmosferę. Również wnętrze bookletu łechta zmysły – w tej materii daje się wyczuć profesjonalizm, kunszt i dbałość o szczegóły. Wszystkie te elementy mają też swoje odwzorowanie w muzyce.

Ewoluowała ona i to na pewno w dobrym kierunku. Pomysły nabrały wyrazu, mocy, stały się bardziej konkretne i wyraziste. „The Blaze” to blisko trzy kwadranse sensownego heavy/power metalu o melodyjnym usposobieniu. W przeszłości bywało różnie, jednak nigdy cała płyta nie była aż tak wciągająca, porywająca. Tym razem sprawa wygląda inaczej, bo cóż innego można powiedzieć słuchając hiciarskiego „Master Them All”, który kopie jak trzeba i prawdopodobnie na stałe zagości w koncertowej setliście. Podobne wrażenie budzi dość szybki „The King Is Dead, Long Live the King”, do którego nakręcono mroźny teledysk. Nowa płyta to swego rodzaju kopalnia metalowych przebojów, co mnie osobiście cieszy. Oprócz tego, że kompozycjom nie brakuje metalowego wigoru z tradycyjnymi (dla tego nurtu) elementami, to jeszcze zawiera w sobie skomasowane ilości chwytliwych melodii, pomysłów, które zapadają w pamięć. Ponadto nie brakuje gitarowych solówek, które zostały odpowiednio przemyślane i ciekawie zaaranżowane. Uwagę zwracają również mocne wokale Nitte Valo, która wie jak zrobić pożytek ze swojego głosu nadając muzyce należytego pazura. Nie da się też zaprzeczyć, że jej obecność przybliża BURNING POINT do twórczości BATTLE BEAST. W tym momencie zespół na pewno jest świadomy, że takie porównania będą miały miejsce i będą one w pełni uzasadnione. W końcu słuchając triolowego „Time Has Come” z charakterystycznymi ornamentacjami klawiszowymi trudno pomyśleć inaczej…

„The Blaze” mimo wyrównania oraz spójnej formy, posiada także pewne urozmaicenia. Najlepiej oddaje to orientalnie udekorowany „Dark Winged Angel” – dobry numer. Znowu przy okazji „Incarnation”, pierwsze sekundy przywołują na myśl genialną balladę z repertuaru BLACK SABBATH („Over And Over”). Całkiem ciekawie prezentuje się także dość wierna przeróbka Lee Aaron w postaci „Metal Queen”, którą zespół raczy nas na sam koniec. Wolę, co prawda, jeżeli cover wyraźnie odbiega od oryginału, ale w tym przypadku zespół wyszedł obronną ręką. Utwór zaprezentowano w nowoczesnej formie, przez co dostał on dodatkowego kopa, a ponadto Nitte tchnęła weń sporo energii. A tej właśnie na „The Blaze” nie brakuje i choć całość materiału nie jest zbyt wyszukana, twórczo wykwintna, to jej słuchanie najzwyklej w świecie sprawia przyjemność.

Myślę, że premierowy materiał BURNING POINT przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy nie gardzą melodyjnym wcieleniem heavy/power metalu z klasyczną nutą w tle. Również osoby rozczarowane ostatnimi dokonaniami BATTLE BEAST powinny się zainteresować „The Blaze” – to album, który w znaczący sposób przypomina pierwsze poczynania tejże grupy. Czy to źle? Fakt, oryginalność w tym momencie schodzi na dalszy plan, ale przecież nie zawsze to ona jest najważniejsza, a takie albumy są tego najlepszym dowodem.

7,5/10

Marcin Magiera

Oficjalny teledysk:

Oficjalne lyric video:

Dodaj komentarz