1. Midnight Oil 03:51
2. Full Pull 02:27
3. Running Away 02:30
4. All Fired Up 03:39
5. Rolling Home 06:11
6. In the Heat 02:38
7. High on the Hog 02:57
8. Rush Hour 03:43
9. Freeriding 02:55
10. Gutterview 03:11
11. Warriors 04:23
12. Get On (Bonus track) 03:24
Rok wydania: 2012
Wydawca: Nuclear Blast
http://www.bullet.nu/
W ostatnich latach, niczym grzyby po deszczu, namnożyło się zespołów,
które garściami czerpią z dorobku swoich dużo starszych kolegów (patrz
Airbourne, The Darkness, Ghost). Tendencję przywoływania ducha dawnych
lat, inaczej mówiąc naśladownictwo – nierzadko wręcz perfidną
kalkomanię, niektórzy ubierają w „odpowiednią” terminologię tj. renesans
rockowego grania itp. Zwał jak zwał i liczy się muzyka, a ta nierzadko –
mimo deficytu odkrywczości – potrafi porządnie skopać d..ę! Właśnie w
takich kategoriach najlepiej rozpatrywać zespoły pokroju Bullet – jak
jest z ich siłą rażenia?
Szwedzki „nabój” to stosunkowo młoda brygada, a jej celem jest
głoszenie klasycznego hard rocka pichconego według sprawdzonych receptur
sprzed lat. No tak, Bullet to nic innego jak klon AC/DC, a tym samym
poważna konkurencja dla Airbourne. Od pierwszych sekund niejeden
wyjadacz hard rocka mógłby się sromotnie pomylić twierdząc, że to jedna z
płyt twórców „Back In Black”. Więc uwaga na tajemnicze zakłady przy
kieliszku 😉
„Full Pull” to broń z magazynkiem załadowanym przez dwanaście pocisków i
to całkiem dużego kalibru. Nie jest to ekwipunek ubrany w nowinki
techniczne, więc kto oczekuje nowoczesności, niechaj sobie ten zespół
odpuści. Dla Bullet czas stanął w miejscu, a obecne klimaty muzyczne
jakby wywoływały u nich torsje. No cóż, jedni zarzucą im brak
oryginalności, a znajdą się i tacy, którzy staną za nimi murem. Panowie
do bólu eksploatują – wydawać by się mogło – dawno wyczerpane złoża i
trzeba przyznać – potrafią z tego coś jeszcze wyściubić. Na płycie
królują; zadziorna, przejrzysta rockowa energia, znajomo brzmiące
gitary, prosta, a zarazem stabilna sekcja rytmiczna oraz naprawdę
drapieżny wokal spod znak Scott/Johnson (AC/DC). Nierzadko noga sama
chodzi, co dobrze rokuje na dalsze kontakty z zespołem. Każdy kawałek
podsuwa słuchaczowi charakterystyczny, melodyjny refren. Muzycznie nie
uświadczymy zawiłości – zwrotka, refren, solo (w różnych
kolejnościach)… czyli klasycznie w każdym calu. Od czasu do czasu
wybrzmiewają nieco odmienne klimaty, co chyba najlepiej pokazuje
„Rolling Home” z atmosferyczną końcówką. To, co najbardziej urozmaica
„Full Pull” to tempo utworów – raz szybciej raz wolniej, a tak poza tym
płyta nie wykazuje skłonności do różnorodności. W sumie panowie ciągle
jadą na jedno kopyto, ale czy Motörhead, AC/DC, (niegdyś) Iron Maiden
nie robili tego samego? Właśnie tym zjednali sobie ogromną rzeszę
oddanych fanów, więc może i w tym przypadku będzie podobnie. Dla jednych
stagnacja stylistyczna okaże się mankamentem, a dla innych będzie to
stanowić poważny atut – zespół niechaj robi co lubi i może szczerością
przekazu, bo przecież nie oryginalnością, wkupi się w gusta rockowej
gawiedzi.
Nowy Bullet to album do bólu przesiąknięty duchem AC/DC i nikt temu nie
zdoła zaprzeczyć. Wykorzystywana przez Szwedów receptura mimo wszystko
musi się sprawdzać skoro „Full Pull” jest już ich czwartym krążkiem.
Szkopuł polega na tym, że w całym tym przedsięwzięciu zabrakło jednego –
hitów pokroju „Moneytalks” czy „Highway To Hell”. No cóż, jak patrzymy
przez pryzmat AC/DC, to takowe porównanie jest jak najbardziej na
miejscu – uczeń nie przerósł mistrza!
„Full Pull” to łakomy kąsek dla zwolenników dawnego oblicza AC/DC czy
Accept. Bullet łączy w sobie elementy obu legend z przewagą tego
pierwszego, dodając od siebie raczej niewiele. Mimo znikomej
oryginalności, propozycja Szwedów potrafi zakręcić. Czasem oryginalność
nie jest receptą na sukces i tak jest właśnie w tym przypadku.
Tradycyjnie w każdym calu, a jednocześnie ogniście i energicznie –
załadować Bullet do magazynku i strzał! Siła rażenia mogłaby być
większa, ale… ale niejednego może solidnie sparaliżować.
7/10
Marcin Magiera