1. Esto Es Brujeria
2. El Patrón Del Reventón
3. Estado Profundo
4. Bruja Encabronada
5. G-A-K
6. Tu Vida Loca
7. Mexorcista
8. Bestia De La Muerte
9. Políticamente Correctos
10. Mochado
11. Perdido En El Espacio
12. Odio Que Amo
13. Testamento 3.0
14. Covid-666
15. Lord Nazi Ruso
16. Cocaína
Rok wydania: 2023
Wydawca: Nuclear Blast
https://www.facebook.com/Brujeria
Kto jeszcze może to być?
Brzydki i okropny.
To właśnie Brujeria!
Tym razem nie szesnaście, a (tylko) siedem lat przyszło czekać na nowy album grupy Brujeria. Biorąc pod uwagę pandemiczne zawirowania na świecie, liczny, międzynarodowy skład zespołu oraz jego równie liczne zmiany osobowe, należy się tylko cieszyć, że w końcu do tego doszło.
Ten niezwykły kolektyw ewoluował przez ponad trzydzieści lat, osiągając poziom niemalże doskonały, a składa(ł) się z muzyków, często niemających z Meksykiem nic wspólnego. Na „Brujerizmo” można przeczytać: plotka głosi, że tworzą ją członkowie Fear Factory, Faith No More, Napalm Death, Cradle Of Filth, Dimmu Borgir. Dziś już łatwo można się dowiedzieć, kto tworzy tę grupę, lecz dla podtrzymania charakterystycznego wizerunku, jej członkowie nadal skrywają swą tożsamość pod stosownymi pseudonimami.
„Esto Es Brujeria” – te słowa da padają przed „Marcha De Odio” na wspomnianym wyżej „Brujerizmo”. Posłużyły również za tytuł najnowszego albumu, bo to jest właśnie Brujeria! Wróciła w doskonałym stylu, oferując to, czego w zasadzie można było się po niej spodziewać i oczekiwać. Soczysty grindcore wymieszany z death metalem w najlepszym i oczywiście w bardzo specyficznym wydaniu. Znów bowiem serwuje swoje brutalne corridos, odgrażając się wszystkim i wszystkiemu w sposób bezczelny, agresywny, prowokacyjny, a przy tym z pewną ironią, sarkazmem i czarnym, podłym humorem. Ciężkim, mrocznym, ale humorem. Do tego odrobina, szatańskiego okultyzmu wymieszana z etosem narkotykowego kartelu oraz problemami życia codziennego. Oczywiście, należy to traktować z przymrużeniem oka, aczkolwiek trzeba przyznać, że całość bardzo zmyślnie skonstruowano i dopracowano w najdrobniejszym szczególe. Ewentualna przesada, wszelkiej maści ozdobniki wciśnięte w aranżacje, jakkolwiek kiczowate by się nie były, mają jedynie pozytywny wydźwięk i podkreślają unikalny charakter twórczości tej morderczej ekipy. Nawet Coco Loco ponownie zagościł na okładce, tym razem autorstwa Gary’ego Ronaldsona. Co więcej, nieprzypadkową była data wydania płyty, z uwagi na fakt iż 15 września Meksykanie obchodzą Święto Niepodległości swojego kraju.
Bez metalu nie ma balu, tu zaś rozbrzmiewa prawdziwie meksykański festyn – barwny, krzykliwy, ekscentryczny! Słychać to już na samym początku, w tytułowym utworze, wykorzystującym oryginalną sekcję dętą, a wtórują mu chociażby „G-A-K” czy „Bestia De La Muerte”. Pozostałe utwory nic a nic im nie ustępują – dają się równie solidnie we znaki. Po prostu moc, energia i zniszczenie, jak na solidny metal przystało.
Brujeria na przestrzeni lat, na szczęście nie zmieniła znacząco swego charakteru i w najnowszej odsłonie jej twórczych dokonań słychać nawiązania do poprzednich wydawnictw. Łączy w sobie ich najlepsze atuty, aczkolwiek surowość „Matando Gueros” czy sterylna perfekcja „Brujerizmo” rodem z Fear Factory ustępują miejsca innemu, lpeszemu brzmieniu. Być może, dlatego, że jeden z filarów zespołu, Dino Cazares, opuścił jego szeregi, chociaż w Asesino nadal mu się zdarza odgrywać z Tonym Camposem repertuar dawnej kapeli. Natomiast na stały etat wskoczyła Jessica Pimentel, znana między innymi z deathmetalowego Alekhine’s Gun czy produkcji Netflixa. Wspomaga Juana Brujo, wściekle ujadając w rewelacyjnym „Bruja Encabronada”, taki też nosząc przydomek.
Wracając do tematu, najnowsze kompozycje tego osobliwego ansamblu są dość zróżnicowane, ale nie wypadają poza ogólne ramy obranej estetyki. Pierwsza część płyty składa się z szybkich grindowych ataków, nie pozostawiających złudzeń kto tu rządzi. Po nich następuje gwałtowne wyhamowanie w postaci „Perdido En El Espacio” i „Testamento 3.0”, najwolniejszych i najbardziej posępnych w swej istocie kompozycji. Jednakże za sprawą dziarskiego „Covid-666” wszystko wraca na właściwe tory. Utrzymany w punkowym stylu, brzmi niczym krzyżówka „México campeón” z „Pared de muerte”. Pierwotnie ukazał się na singlu w 2020 roku razem z zamykającą wydawnictwo „Cocaíną”, coverem przeboju J. J. Cale’a, a w tej dziedzinie Brujeria również świetnie sobie radzi. Dość wspomnieć przeróbkę „Macareny” czy „Don Quijote Marijuana”, piosenkę nagraną w oryginale przez Magazine 60 w 1984 roku.
Muzyczny kartel z właściwym sobie wdziękiem kolejny raz udowodnia, że jest jednym z najlepszych zespołów metalowych na świecie, a przynajmniej jednym z ciekawszych. Trudno się nie zgodzić opiniami, że „Esto Es” to najlepsze dzieło w dorobku zespołu, choć polemizować oczywiście można. „Raza Odiada” i „Matando Güeros” są genialne w swej surowej i siermiężnej formie. „Brujerizmo” równie dobry, lecz mocno odcisnął na nim piętno duet Dino Cazares – Raymond Herrera, pchając go trochę w stronę groove metalu. „Pocho Aztlan” to nowy czas, nowe brzmienie i nieco inny skład, który szczytową formę pokazał właśnie na „Esto Es Brujeria” w iście zabójczym stylu!
Robert Cisło
10/10