1. The gate
2. Looking for my hiding place
3. Tune in
4. You have no right
5. I’ve found my hiding place
6. Endless road
Rok wydania: 2016
Wydawca: –
https://www.facebook.com/thebrokenbridges
Formacja The Broken Bridges, jest niezbitym dowodem na to, że życiowe pasje i marzenia, można realizować nie patrząc w metrykę. Wcale nie trzeba być nastolatkiem, czy młodzieniaszkiem, aby realnie myśleć o założeniu zespołu i tworzeniu muzyki. Pochodzą z Grudziądza a formację tworzą: Marek Habryn (gitary, kompozycje, wokal), Grzegorz Grzanka (instrumenty klawisze), Michał Kusz (bas), Marek Sobiecki (perkusja), Joanna Pulkowska (wokal), Wojciech Podemski (teksty). Swój debiut wydali praktycznie własnym sumptem. Płyta powstała dzięki środkom stypendium artystycznego, przyznanym przez Prezydenta Miasta Grudziądza. Premiera miała miejsce 6 maja, w grudziądzkim klubie „Akcent”.
Dwuminutowe klawiszowe „The Gate” , jest taką bramą, wprowadzającą słuchacza do muzycznego świata „The Broken Bridges”. Potem następuje piękny dźwięk gitary (na wskroś „latimerowy”) powinien sprawić, że każdy fan grupy Camel będzie „kupiony”. Pierwsze skojarzenie – kompozycja „Ice”, tejże legendarnej progresywnej formacji (moja ulubiona). Takich skojarzeń będzie na tej płycie więcej. Utwór „I’ve Found My Hiding Place”, przywodzić może na myśl natomiast, camelowe „Lady Fantasy”. Oczywiście nie tylko Camel gra w serduchach ludzi tworzących tą muzykę. Słychać tutaj duże fascynacje neo progiem (Marillion, IQ, Pallas…) Ze współczesnych neo-progresywnych formacji (nie tylko ze względu na muzykę, ale również mosty w nazwie), skojarzenia lgną do holenderskiego „5BridgeS” :). Zespół nie rozwleka swoich kompozycji, jak czynią to progresywne zespoły pokroju Spock’s Bearda, czy The Flower Kings. Najdłuższy fragment, to 7 minutowy „I’ve Found My Hiding Place”. Praktycznie cały materiał posiada spokojną, nieco natchnioną, rozmarzona aurę. Wyjątkiem jest tutaj wręcz rock 'n’rollowe „Tune In”, z fajnymi gitarowo-klawiszowymi „gonitwami”. Być może Marcin Habryn wybitnym wokalistą nie jest, ale przecież to samo można powiedzieć, o wspomnianym Andy Latimerze. Taka, pewna manieryczność w glosie, całkiem dobrze wpisuje się w konwencję. Może przydałoby sie tutaj jednak nieco więcej wokalnego wsparcia Joanny Pulkowskiej? Płytę wieńczy przyjemne, balladowe „Endless Road” Szkoda jedynie, że te 32 minuty, mijają zbyt szybko. Mogło by to potrwać chociaż odrobinkę dłużej.
Zespół, nie stara się na siłę tworzyć , nowoczesnych „muzycznych wiaduktów”, raczej swoją muzyką restaurują te wielokrotnie zdeptane, stare „progresywne mosty”. I czyni to bardzo przyzwoicie
7,5/10
Marek Tom