Howe, Brian – 2010 – Circus Bar

brian howe - circus bar

01. I’m Back 3:21
02. Life’s Mystery 3:23
03. There’s This Girl 3:19
04. Could Have Been You 3:02
05. Surrounded 4:03
06. Flying 4:10
07. How It Could Have Been 3:55
08. My Town 4:08
09. How 'Bout That 3:42
10. Feels Like I’m Coming Home 4:19
11. If You Want Trouble 3:27
12. Feelings 4:42
13. Holy Water 4:50
14. Little George Street 0:53

Rok Wydania: 2010
Wydawca: Frontiers


Wypada wspomnieć w drodze wstępu, że Brian Howe, znany z Bad Company, powraca z nowym zespołem i nowym albumem. Łatwo się domyśleć, że wydawcą tego typu albumu będzie Frontiers. Tym razem jednak inicjatywa zapowiada się dość okazale…

Circus Bar to AOR czy hard rock podany w bardzo ciekawej formie. Album rozpoczyna bardzo energetyczna dawka dźwięków. Pozytywne nastawienie, młodzieńcza wręcz werwa w melodiach, którą mogę porównać jedynie do niektórych nowożytnych pop-punk-rockowych młodych zespołów… choć tak naprawdę, rodzaj pozytywnego przekazu, energia i charyzma Briana Howe przywodzi mi na myśl ostatnią płytę studyjną Rick’a Springfield’a. Chodzi raczej o wrażenie, niż porównanie formy.
W trzecim kawałku, po pierwszych zachwytach nad wokalizami i melodiami, uwagę zwraca świetna gitarowa solówka. Utwory na całym albumie zbudowane są na tradycyjnej konstrukcji utworów rockowych… zwrócić warto więc uwagę na solówki, bardziej charakterystyczne, niż z przydziału…
Could have been you podszyte w tle dowcipnym motywem reggae, zaskakuje tym bardziej, że zwieńczone jest solówką hammondy/gitara.
Pierwsza ballada na krążku – Surrounded, w której tło stanowią delikatne ściany orkiestracji i akordy akustycznej gitary, to kolejny kawałek nad którym się rozpływam. Niestety nie przypadła mi do gustu kolejna z ballad – być może dlatego, że jest to następny utwór – i dwie ballady obok siebie – to dla mnie zbyt wiele. Mimo, że podobają mi się partie smyczków – nie uznałbym tego kawałka za udany.
Końcówka albumu jest zdecydowanie lżejsza, bardziej zwiewna, semiakustyczna wręcz. Więcej tu przestrzeni niż werwy i energii. Wyjątek stanowi kawałek If you want trouble, który jest typowym rockerem – typu 3 riffy na krzyż i prosty tekst. Myślę, że to incydent, który swobodnie można było sobie darować… wydaje mi się że po prostu nie pasuje do albumu.
Płytę kończy przyjemny akcent – bardzo fajna balladka – Holy Water, która oparta jest w zasadzie na pianinie i wokalu. Gitary stanowią tu zdecydowanie tło. Outro pomijam – jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe…

Ważnym elementem albumu, jest długość trwania utworów. Są bardzo konkretne… niezbyt rozbudowane, ale też sprawiają wrażenie bardzo zwięzłych.
Niestety podczas pierwszego przesłuchania zauważyłem, że przy 9 kawałku straciłem koncentrację… być może 14 skondensowanych utworów, powoduje rozkojarzenie. A może to 9-ty utwór nie jest najwyższych lotów i mniej przykuwa uwagę… Za słabe, czy może za utwory psujące pewną konwencję można uznać If you want trouble i zamykacz – Little George Street, kawałki do wycięcia.

Przyznam, że sceptycznie podchodziłem do tego albumu. Parę razy zawiodłem się na tego typu inicjatywach, jak solowy comeback album. Ale mimo, że pod koniec napięcie siada płyta podoba mi się i chętnie do niej wracam…

7/10

Piotr Spyra

Dodaj komentarz