01. The Warm-Up Man Forever (04:09)
02. Smiler At 50 (08:19)
03. Songs Of Distant Summers (05:12)
04. Waterfoot (04:14)
05. Dancing For You (05:59)
06. Smiler At 52 (04:05)
07. I Fought Against The South (08:51)
08. Beaten By Love (03:30)
Rok wydania:2014
Wydawca: InsideOut
http://www.facebook.com/timbowness
http://twitter.com/timbowness
Tim Bowness – artysta obdarzony tak charakterystyczną, bardzo ciepłą,
delikatną, natchnioną barwą głosu. Jeżeli chodzi o muzyczne marki,
które reprezentował w swojej karierze? To oczywiście No-Man (wyjątkowy
muzyczny konglomerat Tim Bowness – Steven Wilson), Memories Of Machines
(niezwykle wrażliwy dźwiękowy duet Tim Bowness – Giancarlo Erra), Henry
Fool (bardziej ekstrawagancki muzyczny projekt, z jego udziałem). Ale to
tylko wierzchołek góry lodowej w jego muzycznym CV. Jeżeli chodzi o
dyskografię sygnowaną wyłącznie jego imieniem i nazwiskiem, sprawa
wygląda na dzień dzisiejszy zdecydowanie skromniej. Jego debiutancka
płyta („My Hotel Year”), ukazała się w 2004 roku. Po dziesięciu latach
nasze uszy z pewnością ucieszy jego drugi solowy album – „Abandoned
Dancehall Dreams”.
Pewna wrażliwość, która tkwi w tym człowieku, jak również doświadczenia
muzyczne związane z projektami, w których uczestniczył musiały dać
upust na jego solowym albumie. Pierwsza kompozycja „The Warm-Up Man
Forever” (chyba najbardziej żywiołowa, z dominującą rolą instrumentów
perkusyjnych) sprawia wrażenie jakby muzyk chciał coś zmienić i
poszukiwać nowej, artystycznej drogi, jednak kolejne kompozycje
ugruntowują słuchacza, że Bowness to przede wszystkim mistrz w
kreowaniu ascetycznych, natchnionych muzycznych przestrzeni. W takich
waśnie muzycznych obszarach, czuje się najlepiej. Niech więc tak
pozostanie!
W obcowaniu z jego solowym albumem najwięcej przyjemności powinni więc
znaleźć, zarówno miłośnicy dokonań No-Man, Memories of Machines (a także
Nosound), ale również miłośnicy solowych dokonań Stevena Wilsona. Dla
wszystkich tych, które wymienione marki, sprawiają przyspieszone bicie
sera, solowe dzieło Tima Bownessa stanie się bez wątpienia pozycją
obowiązkową.
8,5/10
Marek Toma