BOREALIS – 2018 – The Offering

BOREALIS - 2018 - The Offering

01. The Fire Between Us
02. Sign of No Return
03. The Offering
04. River
05. The Second Son
06. The Devil’s Hand
07. Into the Light
08. Scarlet Angel
09. The Awakening
10. The Path
11. Forever Lost
12. The Ghosts of Innocence

Rok wydania: 2018
Wydawca: AFM Records
https://www.facebook.com/borealisband/


BOREALIS jest jedną z najciekawszych grup progmetalowych ostatnich czasów. I choć popularność zespołu nie jest jakoś specjalnie oszałamiająca, to wielbicielom gatunku ich nazwa nie powinna być obca. Zespół pochodzi z Kanady i do tej pory dorobił się trzech albumów studyjnych (nie wliczam w to ponownie nagranego debiutu). Teraz nadeszła pora na czwartą odsłonę ich ogromnych możliwości w postaci tematycznie wiejącego grozą „The Offering”.

Tradycyjnie album posiada fantastyczną, barwną okładkę, której twórcą (jak i w przypadku „Purgatory”) jest Stan W. Decker. Różnica jest jednak taka, że premierowy materiał wizualnie posiada zdecydowanie mroczniejszy klimat, aniżeli poprzednie wydawnictwa i to nie podlega żadnej dyskusji. Obraz mógłby z powodzeniem zdobić front wydawnictwa kapeli parającej się black/death metalem. Mogłoby to dziwić i poniekąd zaskakiwać gdyby nie fakt, że warstwa liryczna inspirowana jest tematyką filmów grozy. W tym miejscu wypadałoby także dodać, iż „The Offering” jest albumem o charakterze konceptualnym. Zostały nań poruszone kwestie związane z kultem „religijnym”, niecnymi praktykami, w tym składaniem ofiar (z dzieci). Przedstawiono tym samym niebezpieczeństwa z tym związane, mroczną naturę człowieka i jego skłonności do tworzenia destrukcyjnych imaginacji.

Mimo wszystko o wyjątkowości i sile „The Offering” decyduje świetna muzyka. Ma ona nie tylko melodyjne oblicze (mocne refreny), atmosferyczny charakter, ale również jest ambitna, treściwa, dojrzała, a przy tym urozmaicona. Nie skłamię też twierdząc, że nowy album jest następstwem, naturalną kontynuacją stylistyki znanej z „Purgatory”. Tym niemniej BOREALIS jest daleki od stagnacji twórczej, nie próbują sprzedać po raz wtóry tego samego, tylko w innym opakowaniu – nic z tych rzeczy! Zespół wciąż się rozwija, idzie do przodu, a ich muzyka ewoluuje i to praktycznie pod każdym względem. Stąd wyraźnej zmianie uległo brzmienie – obecnie jest ono bardziej nowoczesne (przywołuje na myśl produkcje djentowe), mniej naturalne, ale pasujące do prezentowanych idei. Przy tej okazji warto dodać, że wszelkie obowiązki producenckie wziął na siebie perkusista zespołu, Sean Dowell. Tym razem zajął się on nie tylko miksami (jak to miało miejsce przy okazji poprzedniej płyty), ale również i masteringiem. Pewna metamorfoza zaszła również w odniesieniu do pracy drugiego planu – klimatyczne tła klawiszowe z jednej strony zostały uproszczone, a z drugiej bardziej wyeksponowane. Stanowią zbite, a do tego masywne wypełnienie dla reszty instrumentarium – można to określić jako zbita ściana syntetycznego dźwięku.

Jeżeli chodzi o same kompozycje, nie brakuje im zasadniczo niczego; są pełne wyczucia, emocji, energii oraz siły wyrazu. Słychać, że jest to materiał dopracowany, wyrazisty, mocno przemyślany i co najważniejsze kompozytorsko kunsztowny. Świetne wrażenie robi oprawa instrumentalna oraz bogactwo zastosowanych środków – pod tym względem czuć wysokie zaawansowanie (również techniczne), kunszt, a przy tym zdrowy rozsądek i umiar. Nie ma przesady, przerostu formy nad treścią. Całość jest wyważona, odpowiednio doprecyzowana i poukładana. Dźwiękowo sporo się dzieje, a zespół co rusz forsuje kolejne pomysły nie zacierając przy tym ogólnej struktury najistotniejszych elementów utworu. Jest miejsce na efektowne, również finezyjne gitarowe solówki, rytmiczne łamigłówki czy też śmiałe wtrącenia instrumentalne (znalazło się również miejsce na utwór stricte instrumentalny w postaci nastrojowego „The Path”). Bardzo dobre wrażenie robią spokojniejsze momenty o wręcz balladowym usposobieniu; mowa o wstępie „Into the Light” oraz fenomenalnym „The Devil’s Hand” wspartym brzmieniem smyczków. Przy tej okazji nie sposób nie wspomnieć o genialnych liniach wokalnych – Matt Marinelli wykonał kawał świetnej roboty. Jego mocna barwa głosu w połączeniu z charakterystycznymi melodiami oraz emocjonalnym podejściem sprawiły, że pod tym względem „The Offering” jawi się wyłączenie w pozytywnych refleksach.
Jest jednak jedna rzecz, która mnie lekko irytuje i dziwi – spora część utworów posiada stopniowe wyciszane końcówek. To niby nic niezwykłego, typowy zabieg (choć obecnie rzadziej stosowany), ale nie jest to najlepsze rozwiązanie, szczególnie w przypadku kiedy zespół stać na bardziej efektowne zwieńczenia. Nie wiem dlaczego zdecydowano się na takie posunięcie, nie rozumiem… Poza tym jednym „mankamentem” wszystko jest w jak najlepszym porządku, a do samej muzyki, wykonania nie można mieć zastrzeżeń.

Nie wiem jak reszta, ale dla mnie „The Offering” jest nie tylko największym osiągnięciem w dorobku BOREALIS, ale również jednym najbardziej udanych wydawnictw ostatnich miesięcy (i to nie tylko, jeżeli chodzi o prog/power). Kanadyjczycy nagrali naprawdę świetny materiał, którego słuchanie, poznanie stanowi czystą przyjemnośĆ. Rzecz z pewnością godna uwagi, szczególnie jeżeli ktoś ceni sobie klimaty w stylu EVERGREY, SYMPHONY X, TOMORROW’S EVE, ANTHRIEL czy CLOUDSCAPE – dla fanów gatunku pozycja wręcz obowiązkowa!

9,5/10

Marcin Magiera


Dodaj komentarz