Disc 1
1. This Train
2. Drive
3. The Valley Runs Low
4. Dust Bowl
5. Driving Towards The Daylight
6. Black Lung Heartache
7. Blue and Evil
8. Livin’ Easy
9. Get Back My Tomorrow
Disc 2
1.Mountain Time
2. How Can A Poor Man Stand Such Times And Live
3. Song Of Yesterday
4. Woke Up Dreaming
5. Hummingbird
6. The Rose
Rok wydania: 2017
Wydawca: Provogue/Mascot
https://jbonamassa.com/
Amerykański gitarzysta i wokalista świętował niedawno czterdziestkę.
Jego dyskografia jest jednak tak obszerna, że mogliby jej pozazdrościć
artyści znacznie bardziej zaawansowani wiekowo. Weźmy same tylko płyty
koncertowe: ta z Carnegie Hall jest już ósmym w karierze (nie licząc
wydawnictw DVD). Bonamassa po raz drugi postawił na akustyczne granie i
po raz drugi wybrał na nagranie koncertu bardzo prestiżowe miejsce.
Cztery lata temu udokumentował koncerty w słynnej wiedeńskiej operze,
teraz – nowojorską salę Carnegie Hall, w której występ jest nobilitacją
dla każdego wykonawcy.
Czy posiadając w domowej kolekcji poprzedniego „akustyka” Bonamassy
warto sięgnąć po najnowsze dzieło? Zdecydowanie tak! Mistrz nie
zadowolił się jakimiś półśrodkami, zaprosił pokaźne grono gości,
rozbudował skład o egzotyczne instrumentarium i … osiągnął wyborny efekt
końcowy. Takie kompozycje jak „Drive” chociażby zyskały nowe barwy, w
ogóle sporo na tej płycie wschodnich klimatów. Czasem aż korciło mnie by
sprawdzić, czy w odtwarzaczu kręci się nowa płyta Bonamassy, czy też
może jest to krążek Loreeny McKennitt… Ale od bluesa (i pokrewnych mu
gatunków) Joe bynajmniej się nie odżegnuje. Rozpędzony „This Train” (z
cytatem z Jethro Tull we wstępie), „The Valley Runs Low”, czy „How Can A
Poor Man Stand Such Times and Live?” to pierwsze z brzegu przykłady.
Dla mnie „truskawką na torcie” (cytując piłkarskiego klasyka) jest
„Song Of Yesterday” – utwór „zapożyczony” z repertuaru Black Country
Communion, supergrupy w której z powodzeniem udzielał się swego czasu
Bonamassa. Przepiękne wykonanie, ciary raz po raz latają po plecach.
Znakomity album, Joe wciąż potrafi łączyć ilość z jakością…
Robert Dłucik