BLUE HORIZON – 2015 – Out Of Blue (Ep.)

Blue Horizon - 2015 - Out Of Blue (Ep.)

1. Such A Little Pleasure
2. Macavity
3. One Is All (And All Is One)
4. Goodbye

Rok wydania: 2015
Wydawca: –
https://www.facebook.com/bhorizonband/timeline


Blue Horizon zadebiutowali czterema utworami zamieszczonymi na EP-ce „Out Of Blue” . Piosenkami które zdradzają ich fascynacje odległą historią rocka. Inspiracje, które im towarzyszyły podczas tworzenia sięgają przełomu lat 60-tych i 70–tych. Hippisowski klimat momentami umaczany w psychodelicznym odlocie jest obecny w każdej kompozycji. Być może jest to efekt przeznaczenia. Ich historia zaczyna się niemal podobnie jak początki legendarnych The Rolling Stones – od przypadkowego spotkania dwóch nastoletnich chłopaków z płytami w tle. Gitarzysta Michał Piesiewicz i klawiszowiec Piotr Wójcik wpadli na siebie przed sklepem płytowym Hey Joe w Warszawie, co jakiś czas później zaowocowało założeniem zespołu Blue Horizon. Zaś jako motto przyjęli słowa niemieckiego matematyka David’a Hilbert’a: „Każdy człowiek ma pewien określony horyzont. Gdy ten się zawęża i staje się niekończenie mały, ogranicza się do punktu. Wówczas człowiek mawia – to jest mój punkt widzenia.”

Ich twórczy punkt widzenia jest czytelny. Muzyka idealnie pasująca do zadymionych klubów w stylu retro. Brzmienie, które powstało z połączenia rockowego pazura wczesnych Deep Purple, i wrażliwości The Doors jest dosłownym powrotem do przeszłości. Najlepiej wypada środek płyty, zwłaszcza najdłuższy numer „One Is All (And All Is One”. Zawiera w sobie przyjemną dawkę smutku, gdzie nad śpiewem wokalisty Zbigniewa Zylma czuwa duch Jimiego Morrisona, a całość przełamana mocnym gitarowym riffem w środkowej części odpływa w space rockowe rejony. Nie można odmówić pewnej dozy przebojowości zadziornemu „Such a Little Pleasure” i „Macavity” , tej chwytliwości rodem ze starej szkoły rock’n’rolla. Nie można się też oprzeć urokliwości finalnego „Goodbye” zahaczającego o rejony Bad Company.

Jedynym mankamentem płyty jest produkcja, która pozbawiła brzmienia przestrzeni. Wszystko zostało lekko stłumione. Choć z drugiej strony, EP-ka wydaję się być wydana na zasadzie DIY (Do It Yourself) , co dla zespołów zaczynających nie jest wcale takie proste ze względu na koszty. W każdym razie muzyka się broni i z pewnością w każdej nucie i momencie jest odczuwalny fakt, że Blue Horizon jest zespołem koncertowym i należy szukać spotkania z nim gdzieś w „zadymionym” klubie.

7/10

Witold Żogała

Dodaj komentarz