1. Pure Madness Heals
2. The Conscious Serpent’s Will
3. The Invincible Eagle’s Power
4. Sons of Fire
5. The Golden Cages of Sin
6. Beyond the Concept of Reason
7. No Tounge for Their Ears
8. A Man Should Be Defeated
9. Ubóstwiona Nicość
Rok wydania: 2019
Wydawca: Pagan Records
https://www.facebook.com/bloodthirstpl/
„I am part of that power which eternally wills evil and eternally works wrong” to bezsprzecznie faworyt do zwycięstwa w turnieju na najdłuższy tytuł muzycznego albumu. Zaczerpnięty z „Fausta”, z drobną tylko zmianą w ostatnim słowie, zdobi czwartą w dorobku poznańskiego Bloodthirst długogrającą płytę. Zdobi go również całkiem udana, surowa oprawa graficzna autorstwa Kontamination Design, idealnie korespondująca zawartością okrągłego nośnika. Pozbawiona zbędnych kolorów monochromatyczna asceza, przełamana lekko wyblakłą karminową czerwienią. Na jej froncie widnieje często spotykany w kulturze i sztuce motyw orła i węża. Zazwyczaj symbolizuje konfrontację wzniosłych wartości z pełzającym plugastwem, a biorąc pod uwagę inspiracje autorów niniejszego wydawnictwa, raczej nie chodzi tu o godło Meksyku i latynoskie klimaty.
Historię słowną oparto na dziełach Nietzschego – „Antychryście”, „Zmierzchu bożyszcz” czy „Tako rzecze Zaratustra”, w którym wspomniany wyżej zwierzęcy duet również się pojawia. Jak widać temat wymagający i nie łatwy, ale bez obaw. Muzycznie prostoty też się nie uświadczy, chociaż trudno tu mówić o jakiś pionierskich wyczynach w dziedzinie tworzenia nowych nurtów muzycznych. No i dobrze, bo nie o to w tym wszystkim chodzi, by mącić w głowie wynajdywaniem koła na nowo. Prosty sposób i sprawdzona forma, czyli mocne uderzenie w szybkim tempie od samego początku i bez zbędnych ceregieli. I tak w zasadzie przez ponad trzydzieści sześć minut, w dziewięciu bardzo dobrych utworach, na stałym wysokim poziomie, zarówno dynamiki, mocy, jak i wykonania. Zaznaczyć tu muszę, że pomimo intensywności srogich dźwięków nie jest to żadna bezmyślna łupanina, męcząca dodatkowo nadętym tekstem. To całkiem zgrabnie skrojony, gęsto tkany materiał, przysparzający samych przyjemnych chwil podczas słuchania. Wszystko tu jest tak jak trzeba, nic się ze sobą nie kłóci. Muzyka po prostu płynie wartkim strumieniem poprzez kolejne kompozycje, z których wieńcząca dzieło rozbrzmiewa rodzimym językiem.
Bloodthirst niezwykle konkretnie serwuje doskonały, czarci thrash unurzany w black metalowym brudzie – wściekły, zajadły i bezkompromisowy. Sięgający przy tym nieco oldschoolowych klimatów, co w ostatecznym rozrachunku robi piorunujące wrażenie. Zwłaszcza jak słucha się tej płyty głośno. „I am (…)” z jego agresywnym wydźwiękiem stanowi idealne antidotum na mdłe przeboje równie nijakich artystów, jakimi zewsząd karmią nas media.
„Co jest dobre? — Wszystko, co uczucie mocy, wolę mocy, moc samą w człowieku podnosi.” Tak, najnowszy album Bloodthirst idealnie wpisuje się w powyższe słowa – ma moc nie byle jaką i mocą ową pobudza intensywnie. Nie ma się tu nad czym rozwodzić. Aptekarska analiza i rozkładanie na czynniki pierwsze nie ma sensu. Tego albumu trzeba po prostu posłuchać. Jest bardzo dobry. Polecam.
9/10
Robert Cisło