BLOODBOUND – 2019 – Rise of the Dragon Empire

BLOODBOUND - 2019 - Rise of the Dragon Empire

01. Rise of the Dragon Empire
02. Slayer of Kings
03. Skyriders and Stormbringers
04. Magical Eye
05. Blackwater Bay
06. Giants of Heaven
07. The Warlock’s Trail
08. A Blessing in Sorcery
09. Breaking the Beast
10. Balerion
11. Reign of Fire

Rok wydania: 2019
Wydawca: AFM Records
http://www.bloodbound.se/


Dwa wcześniejsze krążki BLOODBOUND sprawiły, że byłem ciekaw co tym razem pokaże ten szwedzki przedstawiciel melodyjnego power metalu. Zarówno „Stormborn” jak i „War of Dragons” podniosły poprzeczkę dość wysoko, więc oczekiwania były niemałe. Zgodnie z prezentowaną otoczką (zwłaszcza wizualną) „Rise of the Dragon Empire” pretendował do miana godnego następcy swojego poprzednika, a jak to wygląda w rzeczywistości?

Pod względem atmosfery i oprawy graficznej, panowie zmienili raczej niewiele (szczególnie mając na uwadze „War of Dragons” z 2017). Pod tym względem nowy krążek stanowi kontynuację klimatu swojego poprzednika – na okładce dominują płomienie, smoki oraz demoniczna maskotka zespołu. Jak widać, zespół wykorzystał wszystko to co stanowi o esencji ich nowszego wizerunku. Natomiast w kwestii muzycznej zdecydowano się na zwiększenie pompatycznej, podniosłej atmosfery. BLOODBOUND jeszcze mocniej skręcił w epickie rejony, hymniczne formy, podparte chóralnymi zaśpiewami spotęgowanymi przez bitewne klawisze – pod tym względem niejednokrotnie można poczuć ducha SABATON, co słychać m.in. przy okazji batalistycznego „Skyriders and Stormbringers” czy też nieco żywszego „A Blessing in Sorcery”. Z drugiej strony, obroty zostały zwolnione (nawet pojawił się akcent balladowy w postaci wieńczącego całość „Reign of Fire”). Powerowych pocisków (takich jak np. „Slayer of Kings” czy też „Balerion”, posiadający znamiona muzyki klasycznej) nie ma zbyt wielu i tego mi brakuje. Szwedzi w głównej mierze stosują średnie tempa, wzmagające majestatyczność kompozycji. Postawiono również na zwiększoną przebojowość, co poniektórzy zdają się określać kiczem (spotkałem się z taką opinią). Mimo to, sympatycy tejże konwencji (w tej kwestii) zapewne będą mieli raczej odmienne zdanie.

Odnoszę również wrażenie, że szwedzka ekipa chciała nowym materiałem powiększyć liczebność koncertowych szlagierów, a czy to się faktycznie udało.. mam lekko mieszane odczucia. Fakt, melodii oraz charakterystycznych refrenów nie brakuje (te elementy zdają się odgrywać priorytetowe znaczenie). Z drugiej strony, nowe kompozycje wydają się nieco zbyt infantylne, tendencyjne. Z początku byłem rozczarowany całością materiału, ale po małej przerwie (w odsłuchach) zawartość „Rise of the Dragon Empire” zaczęła do mnie powoli przemawiać (zwłaszcza pierwsze kawałki). Jednak nie towarzyszyły temu tak pozytywne odczucia jak w przypadku poprzednich wydawnictw. Premierowy materiał mimo wyraźnych i niezaprzeczalnych podobieństw stylistycznych (wobec wcześniejszych dokonań), nie ma takiej mocy i energii. Oczywiście płyta brzmi profesjonalnie, selektywne, a produkcja nie budzi zastrzeżeń. Jednak gdzieś po drodze utracono naturalny ogień, który ten zespół potrafi rozpalić. Za bardzo skupiono się na kreacji podniosłej atmosfery, a zbagatelizowano żywiołowość samych pomysłów i to niestety słychać.

No cóż, nie twierdzę, że nowe dokonanie BLOODBOUND jest złe, bo tak nie jest. Nie ulega jednak wątpliwości, że „Rise of the Dragon Empire” jest co najwyżej poprawny – przyzwoity powermetalowy materiał i na tym koniec. Odnoszę wrażenie, że obecna formuła (mocno wyeksploatowana) w najbliższej przyszłości powinna zostać zrewitalizowana. Na dłuższą metę ciężko będzie zachować grupie świeżość. Pora na odnowę, przywrócenie metalowego żaru!

6,5/10

Marcin Magiera

Dodaj komentarz