1. a3
2. b6
3. s1
4. e5
5. n4
6. c7
7. e2
8. a7bsence
Rok wydania: 2013
Wydawca: Mystic Production
https://www.facebook.com/blindeadofficial
Początek listopada – okres, w którym wszyscy tłumnie odwiedzamy swoje
rodziny, przyjaciół, znajomych, bliskich… Odwiedzamy niestety nie po to,
by zasiąść z nimi przy wspólnym stole, ale po to, aby stanąć przed
zimną nagrobkową płytą i wspomnieć, że jeszcze niedawno siedzieliśmy
razem, przy właśnie takim, bardzo ciepłym stole. W tym dniu pewnie
często towarzyszy nam muzyka, muzyka szczególna, której raczej nie
słucha się na co dzień?
Niedawno dzięki firmie „Mystic Production”, światło dzienne ujrzało
„Absence”, najnowsze dzieło trójmiejskiej formacji Blindead. Nie mam
żadnej wątpliwości, że jest to właśnie taki szczególny album, który
idealnie wpasowuje się, w listopadowy smutek. Czarna, jak grobowy
marmur okładka, z literami o złocistej, nagrobkowej barwie, rozsypanymi w
bezładzie, jakby coś nie pozwoliło ułożyć z nich regularnego napisu.
Tym czymś jest siła, na którą niestety, nie mamy żadnego wpływu –
śmierć. Zamiast tytułów, tajemnicze enigmatyczne literowo-cyfrowe
symbole: a3, b6, s1, e5, n4, c7, e2… Czy owe symbole nie są czasem
oznaczeniami rzędów i miejsc na cmentarnych alejach? Sama tematyka tej
koncepcyjnej płyty, tematem przewodnim są tutaj listy i wiadomości,
które bohater albumu otrzymuje od swoich najbliższych, zmarłych osób. W
sposób retrospektywny, opisują relacje tych osób z bohaterem,
przynosząc wszelakie, pośmiertne przemyślenia. Warstwę tekstową
uzupełniają, zamieszone we wkładce cytaty, pochodzące z dzieł Jana
Kochanowskiego, Edgara Allana Poe czy Fryderyka Nietzsche.
No i sama muzyka! Bez wątpienia piękna, ale jakże mroczna, często
powodująca przeszywający smutek! Nowe dzieło Blindead, jest
zdecydowanie łagodniejsze, od poprzednich albumów zespołu, choć i tutaj
można znaleźć kompozycje cięższe (niczym nagrobkowa płyta). Mimo
wszystko przeważa spokojniejszy klimat, czasem depresyjny, czasem
monumentalny, czasem przejawiający pewną transowość (jak letarg po
straconej, bliskiej osobie). Duży wpływ na osiągnięcie takiej
niesamowitej, muzycznej aury, ma udział dodatkowy instrumentalistów,
którzy gościnnie ubogacili ten album dźwiękami klarnetu, skrzypiec,
wiolonczeli czy saksofonu. Klimat potęgują również efekty dźwiękowe,
imitujące odgłos kroków stąpających po śniegu, czy zawodzenia
skrzypiącej furtki.
„Absence”, jako konceptualne dzieło, należy wysłuchać w całości. Gdybym
jednak miał osobiście zarezerwować sobie któreś, z cmentarnych miejsc,
które wyznaczają tytuły, byłoby to pewnie s1, e5, a może n4? Słuchając
tych kompozycji, po prostu się zamiera! Nowa płyta posiada jeszcze jedną
cechę – ma się wrażenie, że zbyt szybko się kończy, ale czyż właśnie
nie tak często bywa z ludzkim życiem?
Ciężka grobowa tematyka i pewnie fragmentami nie najłatwiejsza w
odbiorze muzyka? Jednak jest to jedna z takich płyt, które chciałoby
się, aby została z nami aż po grób. Powiem więcej, chciałoby się zabrać
ją z sobą na tamtą stronę!
9,9/10
Marek Toma