01.The Hunting Party
02.The Stranger
03.Spiders
04.Boiling Point
05.In a Blink of an Eye
06.Breathless
07.When The Party’s Over
Rok wydania: 2024
Wydawca: Gentle Art Of Music
Znany z grupy RPWL gitarzysta Kalle Wallner powraca z kolejną odsłoną swojego projektu ubocznego. Blind Ego nie jest wszakże zespołem w typowym znaczeniu tego słowa. To raczej okazja do autorskiej samorealizacji nadproduktywnego twórcy. Szansa na prezentację pomysłów, które niekoniecznie znalazłyby uznanie kolegów z macierzystej grupy. Zwłaszcza, że RPWL na przestrzeni lat wypracował swoje charakterystyczne brzmienie. Tymczasem zamysł projektów ubocznych sprowadza się właśnie do chęci ucieczki od klimatów uprawianych na co dzień. Nie każdemu artyście udaje się ta sztuka. Pan Wallner wychodzi z tej próby zwycięsko.
„The Hunting Party” to już piąta studyjna płyta zrealizowana pod szyldem Blind Ego. Z poprzednimi łączy je tylko osoba szefa projektu. Każdorazowo dobiera on sobie innych współpracowników, zgodnie z aktualną koncepcją artystyczną. Tym razem w studio pojawił się wokalista Kevin Kearns (kojarzony z metalcore’owej grupy Cyant) oraz perkusista Michael Christoph. Dodatkowo na instrumentach klawiszowych udziela się stary kompan z RPWL – Yogi Lang, odpowiedzialny jednocześnie za produkcję, zmiksowanie i mastering całości. Wallner zarejestrował nie tylko wszystkie partie gitar, ale także zagrał na basie i klawiszach. Nowością jest fakt, że muzykę skomponował do gotowych już tekstów, które dostarczył mu Dominik Feiner.
Pora zatem przyjrzeć się muzycznej zawartości albumu. Podobnie jak poprzednie płyty Blind Ego tak również „The Hunting Party” ujawnia fascynacje Wallnera nieco cięższymi brzmieniami. Może nie jest to jeszcze progmetal, ale chwilami już bardzo blisko się o niego ociera. Sympatycy pinkfloydowych aranżacji RPWL raczej nie mają tu czego szukać. Utwory oparte są w większości na mocnych riffach gitar i dynamicznych tempach perkusyjnych. Również forsujący gardło Kevin Kearns kieruje muzykę Blind Ego w stronę brzmień rocka alternatywnego. Wszystko to podane jest jednak w sposób przemyślany i przekonujący.
Na początek dostajemy piosenkę tytułową. W zasadzie definiuje ona klimat reszty albumu. Jest tu zarówno nieregularny rytm bębnów, mroczne klawisze jak i odpowiednio dociążona gitara. No i śpiew adresowany raczej do młodszego grona prog-fanów. Drugi na liście „The Stranger” to z kolei kompozycja o prostszej budowie, być może pomyślana jako potencjalny singiel, przy czym trochę mało wyrazista na tle tak udanej reszty.
„Spiders” to zdecydowanie najcięższy numer na płycie. Zbudowany na ostrym, metalowym riffie dosłownie wbija w ziemię. Wokalista przechodzi od dynamicznego śpiewu w zwrotkach do krzyku w refrenie. Nieco grunge’owo pobrzmiewa następujący po nim „Boiling Point”. Z kolei „In A Blink Of An Eye” rozpoczyna się balladowo, by po chwili przeistoczyć się w epicki, ciężki kolos. Dopiero gilmourowska solówka gitary przypomina artrockowe korzenie Wallnera.
Najdłuższy w zestawie „Breathless” otwiera szarpany riff, którego nie powstydziłby się zespół Tool. Po chwili melodyka wraca w bardziej znajome nam rejony. Nie na długo jednak. Kompozycja poskładana jest z kilku odrębnych motywów. Jest na przemian mrocznie i lirycznie. Zaskoczeniem mogą być też skandowane i mruczane linie wokalne oraz dynamiczna partia bębnów z akcentowaniem podwójnej stopy. Spore wrażenie robią tu przeplatające się wzajemnie solówki. W końcu gospodarzem jest gitarzysta. I tak nie przesadza z popisywaniem się techniką, co niestety jest częstym grzechem solowych nagrań wirtuozów tego instrumentu. Po takiej dawce ciężaru łapiemy oddech w zamykającym płytę „When The Party’s Over”. Przychodzi potrzebne ukojenie. To jedyny utwór noszący znamiona lekkiej neo-progresywnej piosenki.
Zgodnie z panującą od kilku lat modą na „winylowy” czas trwania płyt „The Hunting Party” nie przekracza czterdziestu pięciu minut. Przy tak intensywnym graniu jest to idealnie wyważona długość płyty. Pozwala nie tylko uniknąć zmęczenia ale także zachęca do ponownego wyboru klawisza „play”. Tym bardziej, że nowa porcja muzyki zaproponowanej przez Kalle Wallnera to całkiem smaczne danie. Raczej nie grozi jej masowa popularność, ale wśród koneserów gatunku na pewno znajdzie wielu zwolenników.
8/10
Michał Kass