BLACK STONE CHERRY – Thank You: Livin’ Live

Black Stone Cherry - Thank You Livin Live

01. Rain Wizard
02. Blind Man
03. Me & Mary Jane
04. In My Blood
05. Holding On…To Letting Go
06. Maybe Someday
07. Such A Shame
08. Things My Father Said
09. Fiesta Del Fuego
10. Sunshine Of Your Love
11. Like I Roll
12. Bad Luck And Hard Love
13. Drum Solo
14. Hollywood In Kentucky
15. Hell And High Water
16. Soul Creek
17. White Trash Millionaire
18. Blame It On The Boom Boom/Layla
19. Peace Is Free
20. Lonely Train (Can’t Judge A Book)
BONUS FEATURES:
Live from Download Festival 2015
1. Blame it on the Boom Boom
2. In my Blood+Download Festival Interview

Rok wydania: 2015
Wydawca: Eagle
www.blackstonecherry.com/


Przyznam się szczerze bez bicia, że do tej pory nazwa Black Stone Cherry jakoś mi umknęła. Ciężko jest przecież zapoznać się ze wszystkim, co do zaoferowania ma muzyczny światek. Zespół ponadto nie jest specjalnie popularny w naszym kraju (znamienne – nie wystąpili u nas ani razu, o czymś to świadczy), co potwierdza, że łatwiej było mi ich przegapić. Nadrabiam więc zaległości wraz z DVD „Thank You: Livin’ Live”.

W Anglii takiego problemu, jak w Polsce nie mają. Mimo, że to nie ich ojczyzna (zespół pochodzi z USA), bez problemu zapełniają tamtejsze hale – w przypadku omawianego DVD była to LG Arena w Birmingham (pojemność ok. 15 tysięcy, co robi wrażenie). Po reakcji publiczności nikogo z was drodzy Czytelnicy nie będzie to dziwiło. Skandowanie, chóralnie odśpiewane teksty (wokalista nawet „oddał” głos zgromadzonym przy 2 utworach), morze zapalniczek przy „Things My Father Said”. W skrócie: zgotowali im wspaniałe przyjęcie. Muzycy odwdzięczyli się w najlepszy sposób w jaki mogli – energetycznym koncertem, który z przyjemnością ogląda się w domowym zaciszu. Mieszanka klasycznego hard rocka z southernowymi naleciałościami temu niewątpliwie sprzyja. Atmosfera jest więc wyborna i udziela się odbiorcom.

To, co tu się wyprawia przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nie wiem jak to możliwe, ale zapytam retorycznie: jak mogliśmy przeoczyć taką koncertową petardę? Muzyka swoją drogą (przebój goni przebój, vide: „Me and Mary Jane” czy „Blind Man”), ale na osobną pochwałę zasługują sami członkowie Black Stone Cherry. Perkusista, John Fred Young, z ogromną zawziętością okłada swoje bębny (aż przyjemnie się na niego patrzy), gitarzysta Ben Wells i basista Jonathan Lawhon urządzają sobie wyścigi sprinterskie, z jednej na drugą stronę sceny. A lider Chris Robertson odpowiedzialny jest za kontakt z publicznością. Jak na prawdziwego frontmana przystało. Po prostu: takie zapisy ogląda się z czystą przyjemnością. Oprócz dania głównego, na które składa się przekrojowy set z dotychczasowych czterech studyjnych albumów (plus fragmenty „Sunshine of your Love” czy „Layli”), czekają na nas jeszcze dodatki. Nie obfite (2 utwory z zeszłorocznej edycji festiwalu Download i wywiad z zespołem przeprowadzony podczas tejże imprezy), ale i tak cieszące oko. Potwierdzające ponadto, że na największych scenach muzycy czują się, jak ryby w wodzie.

Przed obejrzeniem DVD grupy nie znałem, więc automatycznie fanem nie byłem. A jak jest po ponad półtoragodzinnym seansie? Jeśli chcę zapoznać się z dyskografią Black Stone Cherry to wiedz czytelniku, że coś się dzieje. Warto więc sięgnąć po „Thank You: Livin’ Live” i samemu się przekonać o fenomenie grupy. A być może ktoś z was również w te dźwięki się wciągnie.

Szymon Bijak

Dodaj komentarz