BLACK SABBATH – 2016 – The End

Black Sabbath - 2016 - The End Ep.

1. Season of the Dead
2. Cry All Night
3. Take Me Home
4. Isolated Man
5. God Is Dead? (Live Sydney, Australia 4/27/13)
6. Under the Sun (Live Auckland, New Zealand 4/20/13)
7. End of the Beginning (Live Hamilton, ON Canada 4/11/14)
8. Age of Reason (Live Hamilton, ON Canada 4/11/14)

Rok wydania: 2016
Wydawca: –
http://www.blacksabbath.com


Kilka dni temu Black Sabbath rozpoczęli swoje pożegnalne tournee pod wymownym szyldem „The End”. Przy okazji wypuścili limitowaną EPkę pod takim samym tytułem, którą będzie można nabyć chociażby w lipcu na koncercie w naszym kraju. Warto się z nią zapoznać już teraz, bo nie jest tylko gratką dla najwierniejszych fanów, ale całkiem smakowitym kąskiem. Grzechem byłoby nie poświęcić mu chwili uwagi.

Mimo tego, że w tytule pojawia się dopisek „EP”, wcale nie mamy do czynienia z krótkim materiałem. „The End” zawiera osiem utworów trwających łącznie ponad 50 minut. Cztery nagrania koncertowe (reprezentacja ostatniego krążka: „God is Dead?”, „End of the Beginning” oraz „Age of Reason”, a także „Under the Sun” z „Vol.4”) zarejestrowane na przełomie 2013 i 2014 roku podczas występów w Australii, Nowej Zelandii i Kanadzie oraz niepublikowane wcześniej utwory pochodzące z sesji do „13”, które ostatecznie nie zmieściły się na wersji podstawowej, ani nie pojawiły się przy okazji bonusów dołączonych do specjalnego wydania. Po ich wysłuchaniu można się dziwić, że nie przeszły ostatecznej selekcji, a także cieszyć, bowiem podczas nagrywania wena muzyków nie opuszczała.

Zacznijmy od nowości. Najlepszy z nich to ponad siedmiominutowy kolos „Seasons of the Dead”, który powinien od razu „wejść” na „13”. Wspaniały riff (brawo Panie Maestro), melodyjny refren i ten „sabbathowy” ciężar nie do podrobienia. Magia. W „Cry All Night” zwraca uwagę przede wszystkim środkowa, spokojniejsza część (solo!) i… podobieństwem do jednego z utworów z ostatniego albumu (zadanie pozostawiam Wam). Mocnym punktem jest zwarty „Take Me Home”. To tutaj pojawia gitara akustyczna, co było bardzo dobrym posunięciem ze strony zespołu. Mniej okazale wypada „Isolated Man” z przetworzonym głosem Ozzy’ego, choć ratuje go świetna solówka Iommiego na koniec. Koncertowe wykonania nie różnią się zbytnio od studyjnych pierwowzorów, ale za to utwierdzają w przekonaniu, że „świeżynki” już teraz prezentują się, jak największa klasyka (w szczególności „Age of Reason”), a „Under the Sun” niezasłużenie jest niedoceniany. Z kolei forma muzyków jest godna pozazdroszczenia. Serio nagrywali to trzy lata temu?

„Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym” – śpiewał kiedyś Grzegorz Markowski i właśnie w takim stylu w tym roku – wszystko na to wskazuje – na muzyczną emeryturę udadzą się panowie z Black Sabbath. EPka „The End”, mimo tego, że trzeba ją traktować jako suplement do „13” (fajnie jakby wszystkie „odrzuty” wydali na jednym CD), jest wspaniałym zwieńczeniem ponad 40-letniej kariery jednego z najważniejszych zespołów w historii rocka. Powtórzę raz jeszcze: tylko wielcy tak odchodzą.

Szymon Bijak

Dodaj komentarz