1. War Pigs
2. Into The Void
3. Loner
4. Snowblind
5. Black Sabbath
6. Behind The Wall Of Sleep
7. N.I.B.
8. Methademic
9. Fairies War Boots
10. Symptom Of The Uneverse
11. Iron Man
12. End Of The Beginning
13. Children Of The Grave
14. God Is Dead?
15. Sabbath Bloody Sabbath (Intro)/ Paranoid
Rok wydania: 2013
Wydawca: Universal Music
http://www.blacksabbath.com
Powrót na scenę Black Sabbath w słynnym składzie z lat 70-tych był
najbardziej elektryzującą rockową soap operą ostatnich lat. Od 2010
roku targała fanami sinusoida nastrojów, bowiem panowie pojawiali się na
scenie deklarując trwały związek, by później stosunki wzajemne
ochłodzić. Historyczna data 11.11.11 zapisze się złotymi zgłoskami w
biografii zespołu, wtedy zostało wszem i wobec ogłoszone, że będzie nowy
studyjny album Black Sabbath. Lista obecności muzyków w studio miała
być taka sama jak w roku 1978 podczas nagrywani a „Never Say Die”.
Później również nie obyło się bez dramatycznych zwrotów akcji . Cały
projekt wisiał na włosku, gdy gruchnęła wieść o groźnej chorobie jaka
dotknęła Tonniego Iomiego. Jakby tego było mało doszły informacje o
różnicy zdań pomiędzy trzonem zespołu a perkusistą Billem Wardem.
Szczęściem wszystko zakończyło się pomyślnie (prawie). Gitarzysta nie
poddał się kłopotom i nie przestając tworzyć, meldował się regularnie w
studio. Niestety nastąpiła zmiana w składzie i za bębnami w trakcie
nagrań zasiadł Brad Wilk (Rage Against The Machine) i tym samym
wskrzeszenie oryginalnego składu Balck Sabbath się nie powiodło.
Najważniejszym jest fakt, że nowa płyta zatytułowana „13”, na której
można usłyszeć charyzmatyczny głos Osbourne’a , jednak powstała i jest
pięknym nawiązaniem do absolutnej klasyki zespołu.
Następnie trio wsparte wynajętym bębniarzem Tonnym Clufetosem (grał
wcześniej w zespole Ozzy Osbourne’a) oraz klawiszowcem Adamem Wakemanem
(zbieżność nazwisk z dawnym muzykiem Yes nieprzypadkowa – syn) ruszyli w
wyprzedaną do ostatniego miejsca trasę koncertową. W tym momencie
także pojawiały się pytania zarówno o kondycję powracającego do
zdrowia Iommiego ale również o dyspozycję Ozziego. Niespodziewanie
trudy trasy zaczęły doskwierać Geezerowi Butlerowi, który na łamach
Classic Rocka skarżył się, że po każdym koncercie odczuwa fizyczny
ból, jednocześnie sugerując, iż po zakończeniu tournee promującym „13”
zawiesi gitarę na kołek.
Kiedy tylko dotarło do mnie koncertowe DVD zatytułowane „Live… Gathered
In Their Masses”, zmontowane z dwóch występów, które odbyły się 29
kwietnia i 1 maja 2013 roku w Rod Laver Arena w Melbourne, od razy
trafiło do urządzenia odtwarzającego. Rozpoczyna się od króciutkiego
wstępu ukazującego muzyków przygotowujących się do widowiska oraz
migawek przedstawiających fanów zmierzających do hali, których
rozpiętość wiekowa dobitnie świadczy że Black Sabbath jest kapelą
uwielbianą przez wiele pokoleń miłośników rocka. W końcu czas na
koncert. I od razu powiem, bez ogródek: jest w y ś m i e n i t y! Owszem
hasanie po scenie już nie dla Ozzy’iego. Porusza się krokiem gejszy, i
sprawia wrażenie że na co dzień by przejść na drugą stronę ulicy wymaga
pomocy zawsze uczynnych skautów. Uczepiony prawie cały czas mikrofonu,
śpiewa znakomicie! Mając ograniczone pole manewru potrafi świetnie
nawiązać kontakt z publicznością, angażując audytorium do wspólnej
zabawy. Tonny wycina solówki jak zawsze i ani śladu na twarzy że zmaga
się z parszywym nowotworem. Nic dziwnego że Geezer Butler czuję się
okropnie zmęczony po każdym koncercie, bo daje z siebie wszystko i gra
jak nigdy! Bill Ward nie potrafiłby już tak młócić zestaw perkusyjny
jak Clufetoes, który wali w bębny z dzikością Zwierzaka z Muppet Show
(bez urazy, to komplement!). Do tego potrzeba żelaznej kondycji.
Najdobitniej widać to w rozwinięciu utworu „Symptom Of The Universe”
gdzie perkusista ma swoje pięć minut, i raczy publikę zdobytymi
umiejętnościami gry na wybranym instrumencie. A pro pos repertuaru. Z
płyty „13” na DVD znalazły się cztery utwory i oprócz tych z singli
zagrali również „Methademic”, który dostępny jest tylko na rozszerzonej
wersji nowego albumu. Oczywiście najwięcej emocji wzbudzała klasyka
zespołu, ze wskazaniem na rewelacyjne wykonanie „Black Sabbath” , „Iron
Man” i kończącego wytęp, zagranego na bis „Paranoid”, gdzie nawet Ozzy
dał się ponieść chwili i zapomniał o statywie, „energicznie” sunąc w
stronę krawędzi sceny by zjednoczyć się z fanami po raz ostatni .
Następnie wylał na nich wiadro wody (ten motyw znamy także z polskiego
koncertu z 1998 roku) , padł na kolana i oddał im pokłon. Później
zszedł ze sceny charakterystycznym krokiem wraz z pozostałymi kompanami.
W taki sposób kończy się ten koncert zarejestrowany na DVD, będący
„lekturą” obowiązkową dla każdego fana Black Sabbath i nie tylko.
Rewelacja!
10/10
Witold Żogała