BLACK SABBATH – 1981 – Mob Rules

BLACK SABBATH – Mob Rules

1. Turn Up the Night (3:42)
2. Voodoo (4:32)
3. The Sign of the Southern Cross (7:46)
4. E5150 (2:54)
5. The Mob Rules (3:14)
6. Country Girl (4:02)
7. Slipping Away (3:45)
8. Falling off the Edge of the World (5:02)
9. Over & Over (5:28)

Rok wydania: 1981
Wydawca: Vertigo
https://www.black-sabbath.com/


Black Sabbath bez Ozzy’ego Osbourne’a to temat rzeka. Można by się godzinami wykłócać, które płyty spośród tych zrealizowanych bez jego udziału zasługują na miano klasycznych, a które nie. Pierwsza z Ronnie’m Jamesem Dio za mikrofonem, czyli „Heaven And Hell” jest jednogłośnie uważana za arcydzieło. Czy tak samo należy traktować jej następczynię?

Przyznam, że do „Mob Rules” wracam częściej niż do jej słynniejszej poprzedniczki. Pierwszy album zreformowanego składu formacji z Birmingham ewidentnie wprowadził do jej muzyki nową jakość. Druga płyta z byłym frontmanem Rainbow na pokładzie po części jest kontynuacją wcześniejszego krążka, a jednak jest na niej wiele elementów składowych, które grupa pielęgnowała na swoich płytach w poprzedniej dekadzie. Jej nagranie poprzedziło wykruszenie się kolejnego członka oryginalnej konfiguracji personalnej w osobie perkusisty Billa Warda, na miejsce którego lider Sabbathu, Tony Iommi wprowadził do zespołu Vinny’ego Appice. Jak sam przyznał w swojej autobiografii, różnica między dwoma bębniarzami była zasadnicza: „Vinny grał wtedy bardziej technicznie, a jego styl był oszczędniejszy niż Billa, który preferował liczne skomplikowane przejścia i szybkie werble.” To jednak nie jedyna różnica pomiędzy brzmieniem omawianego albumu a jego poprzednikiem. Wystarczy zestawić ze sobą utwory otwierające obie te płyty: gitara Iommi’ego w „Turn Up The Night” jest znacznie cięższa i gra gęściej niż w „Neon Knights”. Tak jak wspomniałem wcześniej, jest tu ona dokładnie taka, jak na pierwszych czterech albumach z Ozzym. Czasem lubię sobie pogdybać, jak brzmiałby ten kawałek gdyby za mikrofonem stanął Książę Ciemności. Takie samo wrażenie nasuwa się przy porównaniu majestatycznego „The Sign Of The Southern Cross” z utworem tytułowym z poprzedniego longplaya. Nie można zrzucić tych niuansów na produkcję, gdyż za oba albumy odpowiada w tej kwestii Martin Birch. Czy zatem Iommi chciał udowodnić, że mimo zmiany układu sił w grupie to wciąż ten sam zespół, który nagrał „Paranoid”?

„Heaven And Hell” w momencie wydania była najbardziej przebojową (jakkolwiek dziwnie w przypadku tego zespołu to brzmi) płytą Sabbath. Na „Mob Rules” wróciły ciężkie, posępne walce. Tu prym wiodą wspomniany „The Sign Of The Southern Cross” i równie kapitalny „Country Girl”, z prościutkim głównym riffem, przywodzącym na myśl debiutancką płytę kwartetu. Funkcję klamry spinającej obie płyty z pierwszego okresu z Dio spełniają chwacki rock n’ roll „Slipping Away” oraz kompozycja tytułowa. Wydaje mi się, że ta dychotomia jest największym atutem „Mob Rules”: firmowe mroczne brzmienie Sabbathu jest tu w idealnych proporcjach zestawione z klimatami hardrockowymi, w których Dio poruszał się u boku Ritchiego Blackmore’a i które będzie preferował w latach następnych, już pod swoim własnym szyldem.

No właśnie, temu albumowi warto się też przyjrzeć przez pryzmat samej osoby wokalisty. Spośród jego bogatego dorobku płytowego mojemu sercu zawsze najbliższe było to co zrobił on właśnie z Black Sabbath. Zachowując swój własny, już wtedy w pełni ukształtowany styl, Dio ze swoją barwą głosu idealnie wpasował się w brzmienie formacji, nadając jej muzyce zgoła inny charakter niż Osbourne. Mimo to wszystko się zgadzało i fani kręcili nosem tylko przez chwilę. Były frontman Tęczy po swojemu interpretował utwory, które w oryginale śpiewał Ozzy, o czym najlepiej można się przekonać sięgając po pochodzące z okresu „Mob Rules” koncertówki: wydaną w epoce „Live Evil” oraz „Live At Hammersmith Odeon”, która trafiła na rynek w 2008 roku w ściśle limitowanym nakładzie, a dziś jest powszechnie dostępna na drugim dysku edycji deluxe omawianej płyty.

Album „Mob Rules” po latach wciąż robi świetne wrażenie. Używając języka rozprawkowego, mam nadzieję, że w świetle powyższych argumentów udało mi się potwierdzić postawioną na wstępie hipotezę. 🙂

9/10

Patryk Pawelec

Dodaj komentarz