1. Sorrow
2. Hope
3. Fear
4. Awareness
5. Resistance
6. Escape
7. Deliverance
Rok wydania: 2008
Wydawca: B-Smile Records
Kilka dni temu dotarła do mnie płyta grupy The Black Noodle Project
zatytułowana „Eleonore”. W zasadzie nigdy wcześniej nie miałem
styczności z muzyka tej francuskiej formacji, ale po tym, co usłyszałem
na „Eleonore” myślę, że z wielką chęcią porozglądam się za poprzednimi
wydawnictwami zespołu.
„Eleonore” to koncept album bazujący na noweli napisanej przez
gitarzystę zespołu – Jeremie Grima. Historia, opisuje podróż osieroconej
Elonore, która przy pomocy magicznej księgi poszukuje magicznej
odległej krainy (cała nowela znajduje się na płycie w postaci pliku pdf i
wszystkich zainteresowanych zachęcam do lektury). Wyprawa to niełatwa i
pełna niebezpieczeństw, a muzyka zawarta na krążku The Black Noodle
Project w interesujący sposób maluje nam obrazy i przeżycia Eleonore.
Album otwiera dość depresyjny i ciężki „Sorrow”. Klimat tej kompozycji
może przywodzić na myśl dokonania formacji pokroju Katatonia czy My
Dying Bride (zwłaszcza gitary w kilku fragmentach płyty pracują w sposób
zbliżony do tego, co prezentuje brytyjska formacja). Z podobnym
klimatem mamy do czynienia już do końca krążka, tu nie ma miejsca na
wesołe melodie, a muzyka jest mroczna i przygnębiająca jak okładka
płyty. Od razu Was uspokoję, na płycie nie ma miejsca na żadne growle i
niepotrzebne brutalizmy, tu najważniejszy jest klimat i atmosfera,
atmosfera niepokoju, napięcia i strachu. Przy dźwiękach depresyjnego,
instrumentalnego „Fear” faktycznie można się bać. Duszny i niemal
klaustrofobiczny klimat obrazują tytułowy strach wprost perfekcyjnie.
Najbardziej urozmaicony na płycie, czwarty w kolejności „Awareness”
zaczyna się od mocnego rockowo/metalowego wstępu z ciekawie
zaaranżowanymi partami gitar. To jednak tylko przygrywka, bo po chwili
już znów smutek i przygnębienie biorą górę. W tym utworze poza
wymienionymi tuzami klimatycznego grania (chwilami mamy niemal doom
metalowe walcowate partie gitar) można wyłapać elementy
charakterystyczne dla Porcupine Tree. „Resistance” rozpoczyna się
akustycznym wstępem z genialną partią basu, ale po raz kolejny to tylko
przygrywka do tego, co czeka nas dalej, a dalej jest znów dość ciężko,
depresyjnie i pięknie jednocześnie. Najostrzejszy utwór na płycie, to
bez wątpienia „Escape”, Tu w przeciwieństwie do kilku poprzednich,
delikatny wstęp zastąpiono perkusyjno gitarowym „naparzaniem”, a
zespołowi należą się brawa, bo zrobili to ze smakiem i nie próbowali
upychać growli i tym podobnych form wyrazu. Ostatni utwór wypełniający
„Eleonore” to smutny i depresyjny „Deliverance”. Czyżby Eleonore nie
odnalazła celu swej wyprawy, a może spotkało ją coś złego?? Odpowiedź na
to jak i inne pytania odnajdziecie słuchając najnowszego krążka The
Black Noodle Project i zapewniam Was, że powinno sprawić Wam to wiele
frajdy.
„Eleonore” to bardzo przygnębiający album. Jest to płyta z gatunku
takich, które trzeba słuchać od początku do końca, tu nie można niczego
wyrywać z kontekstu. Te siedem kompozycji robi wrażenie jako całość.
Jest ciężko, jest progresywnie jest melodyjnie a długie instrumentalne
pasaże (z rewelacyjnymi partiami gitary basowej) stanowią swoisty
smaczek krążka. Zwolennicy smutku, uczuć i pięknych choć niełatwych
dźwięków powinni czuć się usatysfakcjonowani.
8/10
Piotr Michalski