1. Introspection (3:15)
2. Tomorrow Birds Will Sing (6:50)
3. Wave On A Soul (4:03)
4. Not Yet (5:12)
5. The Great Northern Hotel (6:24)
6. Room For Everyone (5:11)
7. Garden Of Delights (5:01)
8. To Pink From Blue (8:03)
9. Square-Circle (3:05)
10. 1(3Bute)2 (4:58)
11. Happy End (5:03)
Rok wydania: 2006
Wydawca: B-Smile Records
Są zespoły, które po znakomitym starcie, potem nie potrafią udźwignąć
brzemienia na nich ciążącego. Ile razy okazywało się, że drugi krążek
rozczarowywał, że nie dorównywał wyśmienitemu debiutowi. Jak było z
drugim CD Francuzów z The Black Noodle Project? Moim zdaniem (ale chyba
nie tylko moim) – dali radę. Muzycy nagrali rewelacyjny album, na
którym utrzymali poziom z debiutu, choć nie obyło się bez kilku drobnych
zmian. Przede wszystkim, mniej tu akustycznych gitar, które w niezwykle
wyraźny sposób były zaakcentowane na And Life Goes On… oraz pojawił
się dość ostry, utwór w postaci Garden Of Delights. Zespół
zaprezentował w nim nieco inne oblicze, nieco mniej nostalgiczne i
nastrojowe. Mamy tu do czynienia z „zimnymi”, dość mocnymi gitarami,
polecam też zwrócić uwagę na genialny basowy motyw we wstępie. Aby
jednak nie można było tego utworu traktować jako odszczepieńca od
całości, na zakończenie słyszymy przyjemne, spokojne partie pianina.
Ten album to kolejny przykład krążka, na którym ja nie znajduję słabych
punktów. Może przesadziłbym gdybym stwierdził, że zespół nagrał album
przełomowy dla gatunku, ale The Black Noodle Project w sposób niezwykle
umiejętny wyciągnęli to co najlepsze z klimatów Pink Floyd oraz
Porcupine Tree i podali to słuchaczom okraszając swoimi pomysłami.
Gdyby ktoś postawił mnie pod ścianą i wymagał ode mnie wskazania jednej
kompozycji, która w sposób szczególny przypadła mi do gustu, miałbym
poważny problem. Wybrałbym chyba Room For Everyone, która nie jest może
moją ulubioną, ale każdorazowo wywołuje u mnie ciarki. Co serwuje
zespół? Jest to pięć minut delikatnej, nastrojowej muzyki, z teksem
wygłaszanym przez… Charliego Chaplina. Pamiętacie film „Dyktator”?
Pojawia się tam płomienne, niemal histeryczne przemówienie, które to
zespół umieścił na swoim krążku. Co ciekawe, zgodę na wykorzystanie
materiału udało się muzykom uzyskać od samej Josephine Chaplin, córki
słynnego aktora.
Dużo tu Gilmourowych gitar (Introspection, To Pink From Blue),
pojawiają się ciekawe kobiece wokale (Not Yet, Happy End). W
Square-Circle, które w spisie otworów jest opisane jako rysunek kwadratu
i okręgu po genialnym wstępie, w którym prym wiodą pianino oraz gitara
akustyczna pod koniec pojawia się klimat rodem z przedwojennych filmów
francuskich. Ciarki są też nieodzowne w dusznym i utrzymanym nieco w
atmosferze grozy – The Great Northern Hotel. Mrok, ciarki i
histeryczny spiew w refrenie, to najkrótszy opis tego utworu.
Album zamyka przepiękne Happy End, w którym słyszymy dwa głosy – męski i
kobiecy a niesamowity nastrój potęgują przepiękne partie skrzypiec i
rewelacyjnie zagrane gitary.
Play Again to płyta… piękna. Nastrój i klimat, który osiągnął zespół
są po prostu mistrzowskie. Może i muzyka mało nowatorska, ale za to jak
zagrana, z jakim uczuciem i sercem. Polecam!!
8/10
Piotr Michalski