1. Shine A Little Light
2. Eagle Birds
3. Lo/Hi
4. Walk Across The Water
5. Tell Me Lies
6. Every Little Thing
7. Get Youself Together
8. Sit Around And Miss You
9. Go
10. Breaking Down
11. Under The Gun
12. Fire Walk With Me
Rok wydania: 2019
Wydawca: Nonesuch Records Inc.
https://www.theblackkeys.com/
W nocy z 1 na 2 listopada 2018 roku została zaplanowana egzekucja
Edmunda Zagórskiego na krześle elektrycznym. Amerykanin polskiego
pochodzenia 35 lat wcześniej brutalnie zamordował dwóch dilerów
narkotyków, po czym przez kilka dobrych chwil stał się królem życia
szastając przywłaszczonymi pieniędzmi . Wpadł, bo jeździł samochodem
jednego z niedoszłych kontrahentów. Przed śmiercią, korzystając z
przywileju, zażyczył sobie na ostatni posiłek marynowanej golonki i
świńskich ogonów. Gdy zapytano go o ostanie słowo, miał rzec: let’s
rock!
Artykuł o skazańcu przeczytany w lokalnej gazecie, zainspirował Dana
Auerbacha, by kolejną płytę The Black Keys zatytułować w ten sposób i
umieścić na okładce wizerunek krzesła elektrycznego.
Pozostaje pytanie co tak bardzo zachwyciło Auerbacha w tej makabrycznej
historii by ostatecznie odwołać się do niej na okładce kolejnej płyty
duetu? Czyży tylko zlepek słów? Przecież dodatkowy rozgłos nie jest im
potrzebny. The Black Keys już dawno stali się zespołem , dzięki któremu
rock powraca na pierwsze strony gazet lub internetowych magazynów. Dziś
grupa jest solidnym przykładem jak grając oldschoolową, jednakże
oryginalną muzykę rockową, można trwale zaistnieć w masowej
popkulturze. Śladami wielkich gwiazd stylu z lat 60-tych, w tym choćby
The Rolling Stones, zaczynali od grania bluesa . Obecnie premiery ich
płyt automatycznie zostają zakwalifikowanie jako wydarzenie najwyższej
rangi. Ruszając w trasę koncertową, wypełniają kilkutysięczne hale.
Kolejnym krokiem będą pewnie wyprzedane stadiony, na które przybędą
wierni fani wraz ze swoimi dorastającymi pociechami. I jest to
scenariusz optymistyczny, oznaczający, że wirus rock’n’rolla będzie się
nadal rozprzestrzeniał. Ale żeby mógł się zrealizować , Black Keys
muszą wciąż nagrywać płyty potwierdzające ich wielkość. Wygląda na to,
że dziewiąty w dyskografii zespołu album o tytule „Let’s Rock” dokładnie
takim jest.
Być może kluczem do świetnej twórczej formy jest strategia racjonalnego
rozkładania sił. Po ostatniej trasie promującej poprzedni album Turn
Blue, zrobili sobie pięcioletnią przerwę by wygospodarować czas dla
siebie i swoich artystycznych odskoczni. Kiedy przyszedł moment na
kolejną wspólną pracę, wszystko działało jak zawsze, mówi Dan Aurebach:
Kiedy jesteśmy razem, jesteśmy The Black Keys, wtedy pojawia się prawdziwa magia. Zawsze tak było, odkąd skończyliśmy 16 lat.
Magia zdecydowanie działa, bo „Let’s Rock” jest rzeczywiście solidnym
albumem. Kilka lat temu zrobili delikatny zwrot w stronę glam rockowych
brzmień i nadal poruszają się w tych rejonach. Stylistyczne wybory dają
The Back Keys możliwość tworzenia piosenek lekkich gatunkowo, pełnych
melodii i śpiewnych refrenów. Czasami wzbogacają pojedyncze utwory
odrobiną bluesa czy boogie wtedy zbliżają się brzmieniowo do ZZ Top z
szczytowego okresu Eleminatora. Co by nie mówić o przebojowo popowych
ambicjach i zabiegach twórców piosenek z Let’s Rock, udaje im się
uniknąć banału. Umiejętność właściwego dawkowania śpiewności i rockowego
pazura jest przejawem ich fenomenalnego wyczucia. Jednym zdaniem mogą
dopisać najnowsze wydawnictwo do listy swoich najbardziej udanych
longplayów.
8/10
Witold Żogała