1. Lonely Boy
2. Dead And Gone
3. Gold on the Ceiling
4. Little Black Submarines
5. Money Maker
6. Run Right Back
7. Sister
8. Hell Of A Season
9. Stop Stop
10. Nova Baby
11. Mind Eraser
Rok wydania: 2011
Wydawca: Nonesuch Records
http://www.theblackkeys.com
The Black Keys zdecydowali się zatytułować swój najnowszy album „El
Camino”, tak samo nazywa się jeden z modeli Chevroleta w wersji coupè
utility. Na okładce umieścili samochód bliźniaczo do niego podobny,
takim właśnie pojazdem na początku swojej kariery zespół przemierzał
Stany, w trakcie swoich pierwszych koncertowych tras. Zanim zabrzmi
muzyka nasuwa się pytanie czy w ten sposób duet sugeruje swój muzyczny
powrót do własnych początków? Treść płyty rozwiewa wszelkie wątpliwości:
nic bardziej mylnego. Jeżeli już dopatrywać się jakichkolwiek wskazówek
w tytule to raczej w jego drugim członie, „Camino” w języku hiszpańskim
znaczy „droga”, a zespół przebył sporą muzyczną odległość od czasu
swojego debiutu. Zaczynając od rdzennego bluesa poprzez kolejne lata
modyfikując tę formułę dotarli do „Brothers”, albumu na którym
zaprezentowali się w szczytowej twórczej formie. Zgarnęli trzy
statuetki Grammy, między innymi za najlepszy album z muzyką
alternatywną, tym samym muzyczny świat namaścił ich jako pretendentów do
galerii największych sław. „EL Camino” zdecydowanie ułatwi im pokonać
szybciej drogę na szczyt, ponieważ łączy w sobie dwa elementy niezbędne
by cel osiągnąć. Przebojowość która pozwoli im zdobyć przychylność
decydujących o tryumfie komercyjnym i inteligencji samych kompozycji
co determinuje sukces artystyczny.
Mniej bluesa na nowym albumie The Black Keys, jego obecność zdradzają
pojawiające się momentami gitarowe, rythm’n’bluesowe riffy wyjęte ze
wczesnych płyt Rolling Stones. Cały ten album zatopiony jest w muzyce z
przeszłości. Panowie Dan Auerbach i Patrick Carney z wyraźna pomocą
Briana Burtona rozkoszują się w łączeniu przeróżnych staromodnych
melodii i kompozycji. Czasami korzystają z przepastnego archiwum
historii rocka bardzo dosłownie stosując na przykład w „Little Black
Submarines” wokalną linię melodyczną i konstruując utwór na wzór i
podobieństwo „Stairway To Heaven” Led Zeppelin. Instrumentalna treść
„Dead And Gone” czy „Hell Of The Season” to przysposobione i twórczo
wykorzystane dźwięki The Clash .
Większość piosenek opartych na gitarowych motywach okraszonych niezbyt
współcześnie brzmiącymi klawiszami i w dodatku z charakterystycznym
śpiewem Auerbach’a kojarzy się z przepychem glam rockowych pionierów
spod znaku T-Rex. W dodatku natrętna przebojowość „Lonely Boys”
„Sister” lub subtelniejsza „Gold On The Ceiling” dopełniają całości i z
pewnością sprawią że o „El Camino” pamiętać się będzie bardzo długo.
Zapewne Danger Mouse jest tym kto odpowiada w znacznym stopniu jak brzmi
dziś The Black Keys, i będzie mógł dorzucić kolejny sukces do swoich
producenckich dokonań. Mam świadomość że nie wszystkim ortodoksyjnym
fanom aktualne oblicze grupy przypadnie do gustu, bo wprowadza je w
zupełnie nowe rejony. Najnowsze wcielenie zespołu jest bardzo odległe od
tego jaki prezentował na swoim debiucie „The Big Come Up” wypełnionego
bluesami rodem z Alabamy. Jednak rzesza nowych sprzymierzeńców sprawi
Iż sporadyczne utyskiwania umilkną wśród gromkich braw, jestem
przekonany.
„Brothers” pozwoliła awansować The Black Keys do ekstraklasy muzycznego świata, płytą „El Camino” powalczą o miejsca w czołówce.
9/10
Witold Żogała