1. Dark matter 06:44
2. Deep 08:29
3. Together 06:56
4. Leaving the 3rd dimension 03:58
5. Away from home 07:56
6. Long distance 05:34
7. Inverted sunrise 08:24
8. New chapter 05:00
9. Love on a real train 05:03
Rok wydania: 2020
Wydawca: –
https://bteh.bandcamp.com/
Kończy się okres rocznych podsumowań ulubionych albumów. Muszę się uderzyć w pierś, bo w moich podsumowaniach po macoszemu potraktowałem rodzimy post rockowy rynek muzyczny. Może dlatego, że jedna z płyt dotarła do nie bardzo wcześnie, ukazała się bowiem w styczniu. Chodzi oczywiście o znakomity album „Bystanders”, grupy BESIDES. Natomiast drugą płytę godną szczególnej uwagi, poznańskiego zespołu, również na literkę B – BEYOND THE EVENT HORIZON „Leaving The 3rd Dimension”, poznałem zbyt późno (tuż po sylwestrze).
O ile pierwsza pozycja, to post rock najczystszej próby, tak Beyondsi wymykają się jednoznacznym klasyfikacjom. Pisałem już w przypadku recenzji ich poprzedniej płyty, że „Poznaniacy grają kosmicznego post rocka, albo post- rockowego space rocka, nie pozbawionego pewnej dozy ambientu i elektroniki…”. W przypadku ich nowego dzieła, należałoby dodać, że nie stronią również od mocniejszych, wręcz metalowych brzmień. Nowy album jest bowiem zdecydowanie ostrzejszy od wydanej 2 lata temu ep-ki „FAR”, czy debiutanckiego „Event Horizon” z 2014 roku.
Pierwsza kompozycja „Dark matter” rozpoczyna się mrocznym, leniwie kroczącym muzycznym tematem. Potem wchodzą szorstkie soczyste gitary, niczym w „Blood” supergrupy OSI. „Deep” jakby bardziej dostojny, majestatyczny, swoim klimatem skłaniający na spojrzenie w gwiezdną przestrzeń. „Together”, to prawdziwy metalowy killer, dzięki mocnej gitarze na wstępie. W dalszej fazie klawisze gaszą nieco gitarowy ogień, dodając więcej elektronicznej aury. Tytułowy „Leaving the 3rd dimension”, to jakby negatyw poprzedniej kompozycji, bowiem gitary brzmią tutaj łagodniej, a klawiszowe plamy wyjątkowo mocno. „Away from home”, łagodniejszy, bardziej rytmiczny, jakby nawiązujący do klimatu new wave. Piękne, klimatyczne klawiszowe tematy, w drugiej fazie i mocniejsza końcówka, to atut tej nad wyraz ciekawej kompozycji. „Long distance” skrzy również kontrastami, jeżeli chodzi o klimat i tempo, z dużą dawką siarczystych gitar. W „Inverted sunrise”, klawisze generują znowu wyjątkowy mrok na początku. „Odwrócone słońce”, budzi się tutaj wyjątkowo leniwie do życia, ale jak się już rozbudzi, to grzeje gitarową mocą. „New chapter” – tutaj znowu więcej rytmu i wręcz lekkoatletycznej dynamiki. „Love on a real train” – tytuł sugerować może że będzie to taka post rockowa, miłosna ballada. Słuchając można wyobrazić sobie, że pociąg jest faktycznie prawdziwy, a czy uczucie jakim jest miłość, może być zaprogramowane?
„Opuszczenie trzeciego wymiaru”, następuje dokładnie w 58 minucie i 15 sekundzie, po przesłuchaniu dziewięciu bogatych, instrumentalnych tematów. Trzymając płytkę w dłoni, to że utworów jest akurat 9, nie jest sprawą tak oczywistą. Ponumerowane zostały bowiem nieregularnie: 38, 37, 31, 32, 34, 35, 36, 30, 39. I tak naprawdę niechętnie się ten kosmiczny wymiar opuszcza.
9/10
Marek Toma